piątek, 13 lipca 2012

Rozdział trzeci


Ten pokój w akademiku wydawał się normalny. A wcale taki nie był. Miałam najnowsze rzeczy pośród wszystkich. Ojciec z matką zawsze o to zadbali. Łazienka musi być osobna, ich córka nie będzie z innymi się kapała. A ja miałam o tym inne zdanie. Tylko nie lubiłam z nimi się wykłócać, więc ulegałam temu wszystkiemu. Dostałam pokój z wieloma funkcjami, którego tak nie chciałam. Sama w nim jestem. A w innych jest się po dwie do cztery lokatorki. Wiem, ze wszyscy inaczej myślą o mnie, ale to nie moja wina, że tak mam.
Podeszłam do drzwi balkonowych i otworzyłam je. Widziałam jakby trawa się poruszała. Mozę wiatr wieje, słyszałam o dach krople wody. Pada? Dobrze, ze zdążyłam przed ta ulewą. Zasłoniłam jedna stronę zasłony i drugą, lecz małą szparkę zostawiłam. I tak nie mógł nikt do mnie wejść. To było piętro i wątpię aby ktoś się tu przedostał.
Weszłam do łazienki. Na środku stała wanna najprzynajmniej na dwie osoby, po prawej stronie prysznic. Obok niego białe puchate ręczniki. Po lewej umywalka wraz z ubikacją. Nie zamykałam drzwi bo po co? Nie miało to sensu. Kto by tu wszedł? Duch? Nie ma szans. Nie wierzę w te istoty. Chwyciłam olejek do kąpieli „Tutti Frutti”. Każda kobieta miała podobny, lecz tylko jeden na rok, bo na więcej szkołę nie stać było. Ja miałam ich cały zapas na trzy lata jeszcze. Każdy inny zapach.  Zawierały w sobie fitoferomony - cząsteczki miłości o niewyczuwalnym zapachu. Wlałam trochę do wanny i napuszczałam wodę. Zamoczyłam rękę i poruszałam. Stała się piana, z wody wydobywał się słodki zapach.
Rozebrałam z siebie bluzkę, biustonosz  wraz z tym dolna garderobę i wrzuciłam do kosza na brudne rzeczy. Będę musiała potem wyprać te rzeczy. Zakręciłam kurek od wanny. Wsiadłam i zanurzyłam się w tym po szyję. Było mi dobrze w tym. Dawno tego nie używałam. Gdzieś dwa czy trzy miesiące. A w tym naprawdę czułam się znakomicie.
 Przymknęłam powieki.
Namydliłam się tym, aby ode mnie pachniało intensywnie. Zanurzyłam się cała, aż po głowę. Było mi dobrze, wstrzymałam oddech na trzydzieści sekund i się wynurzyłam.
Otworzyłam powieki.
Mogłam już wychodzić, czułam na sobie ten zapach. Wstałam i jeszcze spłukałam z siebie nadmierną pianę. Wyszłam na specjalny chodniczek. Wytarłam ciało i zaczęłam suszyć ręcznikiem włosy. Tak, aby chociaż trochę były suche. Rozejrzałam się. No świetnie  nie wzięłam szlafroka, a co mi szkodzi wyjść nago. Nikogo nie spotkam w swoim pokoju. Rzuciłam ręcznik na kosz brudnych rzeczy. Wyszłam cała naga do pokoju. Wiał leciutki wiatr, przyjemny dla mojego ciała. Obróciłam się tyłem do okna sięgając po mój zielony szlafrok. Nałożyłam go delikatnie na ciało. Nie wiem czemu, ale każdy mówił że ubieram swoje rzeczy bardzo powoli by podkreślić swoja kobiecość. A to przyciąga mężczyzn.
Zawiązałam satynowy zielony szlafrok. Zakrywał mi ciało do połowy ud. Tak jak lubiłam. Dłużej to mi wszystko przeszkadzało. Nie wiem czemu, ale przyzwyczaiłam się spać nago. Lubię tak, najwyżej jakby ktoś wszedł zobaczył mnie śpiąca nago i żadnej bielizny. Nikt by się chyba nie zdziwił. Chwyciłam pilota od światła. Stałam się już naprawdę wygodna. Stałam i tak tego blisko… Nacisnęłam czerwony przycisk i rzuciłam pilota na szafkę.
Po moich plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Jakbym wyczuwała kogoś obecność w tym pokoju. Na karku poczułam czyjś oddech, taki zimny. Po ramieniu spłynęły mi kropelki wody należące do nieznajomego. Jak on tu wszedł? Przez balkon?! To jest nie możliwe. Słyszałam jak wdycha powietrze. Matko kochana, będzie źle. Stałam nieruchomo nie wiedziałam co mam zrobić.
Po niecałej sekundzie stałam do napastnika przodem. I co ja mam teraz zrobić. Przybliżał się do mnie, a ja oddalałam się. Natrafiłam na ścianę koło drzwi wejściowych. To się dobrze nie skończy. Był cały mokry, musiał być na dworze. Nie widziałam twarzy nieznajomego. Czułam tylko jego intensywną woń i… Nie możliwe. To jest podobne do mojego lecz męski. On musi być ze szkoły z na przeciwka.
Nachylił się nade mną.
-Pięknie. - wyszeptał. -  Twój zapach jest zniewalający - mówiłam. Nie wiedziałam co mam zrobić. On prawił mi komplementy. A ja co? Nie mogę mu powiedzieć, że jego też. Nie znamy się nawet. Chciałam otworzyć drzwi i stamtąd uciec, ale zatrzymał mi moją dłoń przygniatając do ściany. Choć musnęłam lekko klamkę drzwi. - dokąd to? Nie wolno tak uciekać. To niegrzeczne.
Nie wiedziałam co mam robić. Stać jak słup czy się ruszyć. Walczyłam z samym sobą, nie wiedziałam jak mam postąpić w takim momencie. Nigdy nie znalazłam się w takim. Teraz to jest jedyny wyjątek. Poczułam jego usta na szyi i wbił się jeszcze bardziej zasysając się. Odchyliłam głowę. I po co? To dla niego jest zachęta. Poczułam jego zimną dłoń na brzuchu i jak rozwiązywał mi pasek.
Usłyszałam kliknięcie. Zamknął drzwi. Świetnie, teraz to ja się nie wydostanę stąd. Jego dłonie od moich ud powędrowały w górę. Nierób tego. Nie dotykaj moich piersi. Dokonał, a jeszcze ścisnął. Pocałował też. Jego ręce błądziły po moim brzuchu i bawił się kolczykiem. Zjechał niżej. Dotknął mojej kobiecości delikatnie. Pozbyłam się jęku. Nie chciałam wyjęczeć mu moich pragnień.
-Hm… - wymamrotał.
-Kim jesteś? - zapytałam. On się nie patrzał na mnie, tylko zajmował się sobą, a raczej mną. Nic mi nie odpowiedział  z czego nie byłam zadowolona. Nie mogłabym go uderzyć, skoro nie wiedziałam kim on jest. Zawiązał mi szlafrok. Nachylił się nad moim uchem.
-Twoim wielbicielem. - wyszeptał i lekko przegryzł mi ucho. Odchodził. Nie wiedziałam jego sylwetki dokładnie, ale czułam jeszcze na sobie jego wzrok. Chwila, ale drzwi są tu, a nie tam. Gdzie on lezie!
-Wyjście jest tutaj - powiedziałam. Nie wiem co zrobił, bo nie widziałam jego twarzy. Jedynie zobaczyłam kontur jego pleców jak wychodzi z pokoju. Mężczyźni zawsze będą dziwni. Skąd mam wiedzieć co chcą. Trzeba myśleć nimi, ale oni zawsze chcą jednego. Choć ja tez tego chce. Zostałam sama. Dotknęłam swoich piersi gdzie dotykał i całował. Powędrowałam ręką w dół do kobiecości, była mokra. No nie, ja się podnieciłam tym jego delikatnym dotykiem. Trzasnęłam dłonią w ścianę. Powędrowałam do łóżka i na nim usiadłam. Nie ma mowy bym chciała znaleźć tego kogoś. W końcu się ode mnie odczepi. Zdjęłam z siebie szlafrok i położyłam się pod kołdrą. Cóż będę musiała spokojnie jutro iść przed siebie.







Szłam korytarzem szkolnym do stołówki. Dostałam już z samego rana opieprz od Tsunade za niewykonanie zadania. Nawet nie zatrzymałam się by z nią zamienić słowo. Poszłam dalej. Dziwnie się czułam jak bym była jeszcze w tym śnie. Czułam jego dotyk w tych dwóch miejscach jeszcze. A gdy dzisiaj spojrzałam w lustro to mnie niepokoi ta malinka po lewej stronie. Dzisiaj założyłam sobie czerwoną chustkę, aby nikt nie wiedział. Każdy by się pytał z kim się kochałam. Jak ja się w ogóle nie kochałam. Nie wiem co bym im powiedziała.
-Cześć Sakura.
-Hej - powiedziałam monotonnie do przyjaciółek. Popatrzały na mnie jakby coś się stało. Na nikogo nie zwracałam uwagi. Doszliśmy do stołówki dość szybko. Zastanawiałam się cały czas kim jest?
„Twoim wielbicielem”. O co mu chodziło?! Jakim znowu wielbicielem? Nie potrzebuje żadnych. Wzięłam tacę i trzasnęłam nią o blat stołu, gdzie były kanapki z mlekiem. Napój rozlał mi się, jak zawsze, gdy byłam zdenerwowana.
-Co ci jest?
-Nic.
-Na pewno? - zapytała Hinata. Popatrzałam na nią. W jej oczach widziałam troskę.
-Na pewno. Nie wyspałam się tylko. Późno poszłam spać. - wyjaśniłam szybko. Nie chciałam im mówić. „Wiecie co miałam taka przygodę. Był u mnie mężczyzna z konkurencyjnej szkoły i dotykał mnie w intymnych miejscach. A ja się podnieciłam” nie to by nie było normalne. One by pytały o szczegóły, czy z nim poszłam do łóżka, jakiego ma dużego, czy mu obciągałam! To nie dla mnie.
-Wyglądasz jakoś dziwnie - powiedziała Temari przyglądając się mi.
-Mówię, że to przez niewyspanie. - popatrzałam w stronę okna, gdzie słońce swoimi promieniami przedostawało się do pomieszczenia. Oświetlało niektóre twarze. Wyglądały jak anielice. Nie zwracałam na nic uwagi. Usłyszałam jedynie donośny krzyk Ino wykrzykujący moje nazwisko. Uniosłam głowę ku górze. - Czego?
-Wiesz słyszałam jak wczoraj walnęłaś w ścianę.
-I co z tego?
-Dostałaś depresji, ze jesteś dziewica? I nikt cię nie chce. - chciałam już o tym powiedzieć, ale zrezygnowałam. Tylko pomachałam ręką aby sobie poszła. O tym wolę nikomu jak na razie nie mówić. To będzie moja słodka tajemnica. - Słuchałaś mnie? - usłyszałam pytanie.
-Nie, nie słuchałam ciebie. Nie mam na ciebie czasu. - przy mnie stanęła brązowo włosa kobieta. Wszystkie przeniosły na nią wzrok oprócz mnie.  Choć to z pewnością mnie się toczyło. Podała mi zgiętą kartkę i otworzyłam ją.
-To są twoje obowiązki na dzisiaj. Za to, że wczoraj sobie uciekłaś to musisz zrobić dzisiaj. Jesteś zwolniona z lekcji na dzisiaj.
-Dzięki. Tym lepiej, nie będę musiała widzieć świńskiej twarzy Ino. - uśmiechnęłam się do siebie. To było dobre, ze dzisiaj nie mam żadnych lekcji. Tylko, że to są głupie i nic nie warte lekcje jak dla mnie. Wstałam i odchodziłam biorąc ze sobą kanapkę. Jadłam po drodze czytając co mam zrobić dzisiaj: posprzątać, zrobić zakupy, posprzątać boiska i plac.
-Shizune to jest wszystko?
-A to jeszcze mało?
-No jak dla mnie tak. - powiedziałam i wyszłam. Usłyszałam dźwięk komórki. Wiadomość dostałam. Kto tak rano do mnie pisze? Nikt nigdy nie odzywał się do mnie o tak wczesnej porze. Wyjęłam komórkę. Jedna wiadomość nacisnęłam przycisk i wyświetlała się wiadomość. Czytałam każdą literkę wiadomości:
Języczkiem Cię połaskoczę,
Potem na Ciebie wskoczę!
Zedrę z ciebie ubranie,
Szepnę do uszka kochanie!
Potem Cię popieszczę,
Mam nadzieję, że ty krzykniesz: JESZCZE!
Co to do cholery jest? Kto mi to przysłał? Jakiś nieznany numer. A może… Nie, no bo skąd by miał mój numer? Z orbity by nie wytrzasnął, musiał by szczapić kogoś kto miał by mój numer. To z pewnością pomyłka. Zablokowałam klawiaturę w komórce i schowałam komórkę. Nie obchodziło to mnie kto to był. Ale z pewnością nie z wczorajszej nocy.
Co mamy pierwsze na liście? Główna łazienka, dobrze że nie szczoteczką do zębów. To miałam wczoraj, widać ze Tsunade odzyskała racjonalne myślenie. Nie będę szorowała szczoteczką łazienek. Jeśli chce niech sama to robi. Popatrzałam na drzwi od łazienki i usłyszałam rozmowę.
-Wiesz co Sasuke brat jest taki przystojny. - usłyszałam cichy śmiech oby dwóch z nich. - Nie rozumiem jeszcze dlaczego nie wybrał nikogo z naszych. Jesteśmy piękne i mądre. To powinien któraś z nas wybrać. Jak myślisz ma już którąś na oku?
-Zawsze patrzy na jakieś kobiety, lecz ostatnio nic nie zauważyłam. Może zrezygnował.
-Oszalałaś! - krzyknęła. - Nie mógł zrezygnować. Jeśli chodzi do tej szkoły to chce bardzo się z kobietą kochać. I myślę, że ma kogoś na oku ale jest nieśmiały. - zaśmiała się. Drzwi się otworzyły. One stanęły jak wryte. Nie wiedziały, ze ktoś je podsłuchuje. Było to czwartoklasistki.
-Sakura! - fuknęły oby dwie
-Co ty tu robisz? - zapytała druga o fioletowych włosach i niebieskich oczach. Imię brzmiało jak pioruny: Idaina. To imię znaczyło Wielka. Miała się za hrabinę, która wszystko może. Dobrze, ze mnie omijają. Pierwszy raz się spotykam, że ktoś się boi pierwszoklasistki. Zawsze nie stawała po stronie dobra. Jakoś lubiła się często bić.
 Nie lubiliśmy się, a w dodatku to jak na mnie patrzyła nie wróżyło nic dobrego. Ona zawsze miała czas do różnych rzeczy, a ja musiałam być w pięciu miejscach naraz. Choć nie chciała bym iść na zajęcia praktyczne.
-Stoję. Nie widać.
-Nie wymądrzaj się tak - powiedziała pierwsza z jasno niebieskimi włosami, i czarnymi oczami. Sanso była zawsze dziwna. Myślała że wszystko potrafi i może robić przeróżne rzeczy. Jak tak chciały z Nim być to niech do niego pójdą. Są przyjaciółkami, bo chcą tego samego faceta. Będą na drodze wojennej kiedyś.
-Dobra, ale jeśli tak bardzo chcecie Itachiego to czemu nie pójdziecie do niego i mu tego nie powiecie? Proste. Pójść do faceta i powiedzieć mu że się tobie podoba. - minęłam ich w przejściu. Zatrzasnęłam drzwi od łazienki. Takiego prostego nie mogą zrobić? Łatwe. Podejść do chłopaka i powiedzieć mu, ze się podoba. A potem jak się zdecyduje z nią być to tylko w łóżku zabawę sobie zrobić. Mężczyźni na to tylko liczą. I potrafią przysyłać sprośne wiadomości. Jak właśnie ten, który był u mnie wczoraj.
Zaczęłam robić porządek w łazience.  Myślałam nad tą wiadomością. Po co ten ktoś mi przysłał? Chce się ze mną przestać?! Takie tez znaki dawał gdy był ze mną w pokoju. Choć dla mnie… nie było aż tak źle. Jedynie nie będę zwracała uwagi na te wiadomości. Po co takimi bzdurami się przejmować? Wymyłam każdy brud, aż błyszczało. Poprawiłam sobie włosy i wyszłam wolnym krokiem.
Co jest drugie? Ta zakupy do marketu. To się nadźwigam. Widziałam Tsunade jak wychodzi z klasy. Spojrzała na mnie, a ja odznaczyłam łazienkę z listy obowiązków. Przechodziłam koło mnie.
-Sakura?
-Tak?
-Dokąd idziesz?
-Teraz po pieniądze. Idę po zakupy. - wyciągnęła portfel i wręczyła mi rulonik pieniędzy wraz z listą zakupów. Tego jest dużo! Nie możliwe, abym to wszystko uniosła. Tego będzie za dużo. Trudno, będę musiała sobie jakoś poradzić. Wyszłam z budynku i kroczyłam w stronę supermarketu, gdzie mogłabym wszystko kupić. Skręciłam w prawo i minęłam bramy oby dwu szkół.
Westchnęłam.
Wiał przyjemny wiatr i bawił się moimi związanymi włosami, wraz z grzywka opadająca na oko. Odgarnęłam jednym ruchem. Dyrektorka też nie ma co robić, tylko zajmuje się mną by dać mi jak najsurowszą karę za to, ze się nie słucham. Myśli, ze wszystko może, a taka jest prawda, że uczniowie tez mają swoje prawa. Nikt nie powinien im zabraniać wielu rzeczy. Mi tam na tym nie zależy, bo to nie potrzebne jak dla mnie. Powinnam być pewna tego wszystkiego. Lecz sama chce się wyrwać z dala od tych mężczyzn, choć wczorajsza noc mówi mi inaczej. Przegryzłam dolną wargę wchodząc do sklepu. Spojrzałam na listę biorąc wózek i popychając go dalej… Hm… Co oni zamierzają nam jakąś imprezę na rozpoczęcie roku zrobić? Gdyby tak jeszcze zaprosili mężczyzn to by było dobrze. Dziewczyny miały by jakąś zabawę, a tak to nie ma żadnej.  Tak tu jest do ciast produkty. Przeczytałam całą listę. No to będę musiała wypożyczyć wózek, by to wszystko wziąć. Więc tam dziesięć chlebów, szynki, ogórki… Tsunade coś naprawdę szykuje. Jeśli ma tyle zakupów wypisane. Wszyscy już o tym muszą wiedzieć. Musiała mieć jedną, która wszystko zrobi. Wzięła mnie!
Usłyszałam brzęk komórki i sygnał wiadomości. Mozę to dziewczyny coś chcą? Oby, bo inaczej chyba dostanę fioła jak to on Niego. Nieznajomy a się do mnie zaleca. Mozę to któryś z pierwszoroczniaków? Nie możliwe. Jak widziałam to wszyscy średniego wzrostu, a nie tacy wysocy.
Szłam dalej. Nacisnęłam przycisk by się pokazały słowa. Czytałam każde słowo. A każda komórka mojego ciała wrzała ze wściekłości:
Pragnę Twych ust i dotyku dłoni.
Pragnę języka co dobrze mi zrobi.
Ujrzeć rumieńce na Twojej twarzy.
Zapach twój, Twa skóra, ręce,
Oczy twoje, włosy piękne.
Chcę by Twoje ciało drżało
Od mych pieszczot gorących!
No bej jaj! Znowu wierszyk na temat tego co by chciał robić ze mną? Zablokowałam klawiaturę i włożyłam powrotem do kieszeni. Nie patrzałam gdzie jadę tylko na metalowe kratki w wózku. Uderzyłam w kogoś.
-Przepraszam nie chciałam. - powiedziałam. Uniosłam głowę. Brunet trzymał w ręku komórkę i podpierał się o brzeg wózka. Mam nadzieję, że go mocno nie uderzyłam. Schował komórkę do kieszeni. - mam nadzieję, że nic ci nie uszkodziłam.
-Jeszcze nie - powiedział i lekko się uśmiechnął.
-Co ty tu w ogóle robisz? Nie powinieneś być w szkole? - pytałam go. On się patrzał na mnie. Nie rozmawiałam nigdy z nim, ale w końcu zawsze jest ten pierwszy raz. Czy miałam z tym jakiś kłopot? Nie, to było normalne że trzeba było zacząć.
-Mógłbym zapytać o to samo. - powiedział pewnie.
-Pierwsza zapytałam.
-Dobra. Nie mamy dzisiaj lekcji. A co z tobą? - zapytał. Wpatrywaliśmy się w siebie, przeniosłam wzrok na listę z zakupami. Jeszcze popcorn. O tam jest! Podeszłam do niego i wzięłam z dziesięć paczek i wrzuciłam do zapełnionego wózka.
-To można nazwać karą. - powiedziałam - Wczoraj wymknęłam się i nie zrobiłam swojego. Zwolniono mnie z zajęć i musze teraz zrobić zakupy i dalej posprzątać inne rzeczy w szkole. Nie mam dzisiaj na to ochoty, ale uwolnię się od zajęć praktycznych - powiedziałam pewna tego co mnie dzisiaj czekało.
-Hm… - wymamrotał i popatrzał się na wózek pełen zakupów. - Słyszałem, że macie małą imprezę na rozpoczęcie roku. - a jednak. Dobrze, ze się teraz dowiaduje. - jesteś tu sama?
-A nie widać?! - fuknęłam
-To dobrze. - powiedział. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Co było takiego szczęśliwego w tym że jestem sama?! No zobaczymy co ten knuje. Oby nie było dwóch wielbicieli, bo jeszcze bardziej bym zwariowała. - mam ci pomóc?
-W czym? Nie zaniesiesz tego za mnie do szkoły.
-Nie zaniosę, ale możemy to zawieść pod samo wejście kuchni. - powiedział. Uniosłam jedna brew do góry. Czemu on mi proponuje pomoc? Nawet się nie znamy.
-Masz prawo jazdy? - zapytałam. On tylko kiwnął głowa z potwierdzeniem. Patrzałam się na niego. Było by dobrze jakby mi ktoś pomógł. A mężczyźni potrafią więcej udźwigać od kobiety.   A on jest umięśniony i seksowny.. ło, ło Sakura powoli  nie myśl że jest seksowny bo wcale tak nie jest. No nie oszukujmy się, każda by go chciała.
-Wiec jak?
-Nie będę cię wykorzystywała. - ominęłam go idąc do kasy.
-Sam chcę ci pomóc - powiedział idąc ze mną. Czułam jakby patrzał na moje odkryte piersi. Tez był mężczyzną. Miał do tego prawo. To w jego samochodzie nie będzie dobrej atmosfery. Czasami nawet zazdroszczę, że jestem kobietą.
-Jak chcesz. Nie zmuszam do niczego - powiedziałam. Wykładałam wszystko na taśmę. Kasjerka liczyła mi wszystko. Doszła do ostatniego produktu. Miałam zapakowane wszystko w dziesięć dużych toreb.
-Osiemset dziesięć jenów, poproszę. - chciałam jej podać, ale mężczyzna mnie uprzedził.
-Co ty wyprawiasz? - zapytałam. On się nie odezwał, a kasjerka oddała mu resztę. To był szczyt wszystkiego. Wziął wózek i odszedł. Nie rozumiem go. Musze mu oddać pieniądze. On nie może od tak zapłacić, za to co kupuje do szkoły. Stanęliśmy przed jego samochodem.
Nie sądziłam, że może mieć takie cacko. Przegryzłam dolną wargę. On pakował zakupy. Nie rozumiem czemu to zrobił. Nie znaliśmy się. Nie wiedziałam co lubi, czego nie, dlaczego on taki jest? Nie powinien się tym wszystkim interesować.
Wóz był cały srebrny, bez dachu był rozsuwany. Dwa miejsca obite w czarną skórę.  Srebrne kołpaki, a po obu stronach wgięcia. Z przodu na masce był marka samochodu: koń, gałązki drzewa i u góry napis.
Mężczyzna otworzył mi drzwi. Nie wiedziałam co zrobić? Wsiać czy nie?! A czy to ma znaczenie. I tak mam u Tsunade przechlapane, a co dopiero przez to, że wsiądę będę miała gorzej. Raz się żyję. Wsiadłam, a on zamknął drzwi. Zapięłam pasy. Patrzałam na niego jak przechodzi koło maski delikatnie muskając lakier. Wsiadł do samochodu obok mnie. Przekręcił kluczyk i mogłam usłyszeć ryk samochodu. Odjechaliśmy z piskiem opon. Włosy zawiały mi do tyłu, spojrzałam w bok. Lecz nie na jego twarz, tylko na krocze mężczyzny. Przymknęłam powieki. Co ja wyprawiam? On się nie nadaje dla mnie. Nie chcę jeszcze mieć wrogów, i tak mam wiec czym się przejmować? Patrzałam na omijających ludzi jak mi budynki, ludzi handlujących, samochody które omijaliśmy.
Zatrzymaliśmy się. Spojrzałam się przed siebie. Byliśmy przed budynkiem, a raczej przed tylnymi drzwiami budynku. Skąd on wiedział, ze w ogóle one są. Chyba, że oni się do nas nocami podkradają! Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym wszystkim. Oni by się nie odważyli. Rozpięłam pas bezpieczeństwa.
-Co cię tak rozbawiło?
-Wiesz… - spojrzałam na niego. Wpatrywał się we mnie czarnymi oczami. Zamilkłam na chwilę przyglądając mu się. Nie powinnam tego robić, ale ma ładne oczy. Nie mogę zaprzeczyć. Nie dziwię się dziewczyną że go chcą. - Nie dziwię się dziewczyną, że Ciebie chcą.
-Mnie chcą? - zapytał melodyjnie. Zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Miałam nadzieję, że  nikt nas nie zobaczy.. - A kto taki mnie chce? - zapytał mi do ucha. Drażnił swoim oddechem szyję wraz z uchem. Czułam jego zapach. Pięknie pachniał. Ale stanowczo był za blisko mnie, tak jakby oczekiwał ode mnie czegoś. Poczułam coś mokrego a zarazem ciepłego  na brzegu ucha. Musiał być to jego język. On tez musiał mieć coś za plecami, może też jest zboczony i to jeszcze bardziej od innych.
-Idaina i Sanso - odsunął się delikatnie ode mnie. Wpatrywał się w moje oczy co wyglądało bardzo dziwnie. Jakby wypatrywał odpowiedzi, którą chciał usłyszeć.
-Żartujesz? - zapytał
-Nie. One myślą, że jesteś nieśmiały i boją się tobie powiedzieć, że się im podobasz. Myślą, ze się speszysz i uciekniesz. - uniósł jedną brew. Odchylił się jeszcze bardziej ode mnie. Siedzieliśmy cały czas w samochodzie. Powinnam już  niego wysiąść, ale dobrze mi się siedzi. Nie byłam w takim luksusowym samochodzie od… Od zawsze! Zaczął się głośno śmiać. - To wcale nie jest śmieszne. One są czułe i..
-Głupie. - dokończył. Choć tego nie miałam na myśli. Miał już z nimi styczność? Dziwne. - Sakura… - wypowiedział moje imię z taką delikatnością jak nigdy dotąd. - Te dwie są naprawdę dziwne i nienormalne jak na mój gust. - wpatrywał się we mnie - Powiedziałem im to trzy lata temu i nie zmienię zdania. One nie są w moim typie, lecz ty… - swoją dłonią dotknął mojego uda. Chwyciłam jego rękę i odłożyłam na jego udo.
-Tak jasne. A teraz jak byś mógł to oddaj moje zakupy. - powiedziałam. Chciałam wyjść, ale trzymał moją dłoń.
-Ja mówię poważnie.
-Tez mówię całkiem poważnie. Jak Tsunade wyjdzie nie będzie zadowolona. - mówiłam. Puścił mnie. To chyba są jakieś żarty. Nie znamy się, a on chce się ze mną bzykać?! To się porobiło… Uchiha chce to zrobić ze mną. I tak tylko na jeden raz i koniec. Zamknęłam drzwi. Wzięłam z bagażnika parę siatek i otworzyłam drzwi od kuchni, by nie zauważyli, że robiłam zakupy na jakaś imprezę. Usłyszałam jęki dochodzące z kuchni, a byłam w korytarzu. Postawiłam na ladę torby. I się obejrzałam. Na drugiej ladzie zauważyłam siedzącą Anko i Kakashiego, który bez wahania ją posuwał. Czasami sama myślę o tym jak by to było się kochać w takich miejscach. Dobrze, ze Shizune nie ma bo by doniosła od razu Tsunade.
-Myślisz o tym często?
-Nie. - stwierdziłam kłamiąc. Codziennie, rano, popołudniu i wieczorem myślałam jak to jest. Chciałam wreszcie się kochać z pięć a nawet więcej godzin. Wyszłam po resztę reklamówek z prowiantem. On mi pomagał. Poszliśmy jeszcze raz i nic więcej nie było. Wzięłam wszystko co miałam. Westchnęłam słysząc jęki Anko. To musiało być przyjemne.
-Nie musisz kłamać. Jesteś w takiej szkole, gdzie to jest dozwolone. - mówił. Stał za mną i szeptał mi do ucha. Serce mi waliło jak młot, gdy stał tak blisko mnie. Miałam przymknięte powieki. Usłyszałam dźwięk komórki. Znowu? Oby nie. Proszę tylko nie zboczona wiadomość. - Tu każda kobieta się kochała. I nie przestrzega reguł, ze musi być jeden mężczyzna. Ma ich tysiące i gówno ją to obchodzi co będzie potem. - popatrzałam na niego.
-No a jak to było z tobą? Po co poszedłeś do tej szkoły?
-Rodzice mnie wysłali - chciałam coś powiedzieć, ale mówił dalej - Powiedzieli, że jestem za mało wyżyty seksualnie i przyda mi się ostra ręka, ale gdy spędzam coraz więcej w tej szkole czasu to więcej mi się che bzykać z kobietą. Mówili, że to minie jak przejdę cztery lata, a tu jest na odwrót.
-I tak masz dobrze.
-Niby czemu.
-Twoi rodzice chociaż wiedzą, a moi? Nie mogą się dowiedzieć jaka to jest Szkoła. Obrócili by ja w proch jakby się dowiedzieli. - powiedziałam i odchodziłam do wyjścia. On musiał już iść. Nie mógł dłużej zostać. Wyszłam na świeże powietrze, a on za mną. Bagażnik był zamknięty. Odliczyłam pieniądze tyle ile on zapłacił. Podałam mu.
-Co to jest?
-Pieniądze. Te które zapłaciłeś, o co w ogóle nie prosiłam.
-Wiem, że nie prosiłaś, ale zachciało mi się. - mówił pewnie - Każdy może mieć zachcianki. Tych pieniędzy nie przyjmę.
-Tsunade nie może się dowiedzieć.
-To jej nie mów. - powiedział. Popatrzałam na niego i wywróciłam oczami.
-I ty myślisz, ze to łatwo. Proszę cię weź te pieniądze, bo inaczej pomyśli, że coś znowu uknułam. - powiedziałam. On się uśmiechnął. Widać było, że coś teraz knuł. Wpatrywał się w pieniądze i na mnie. W jego oczach zabłysły iskierki. Chwycił pieniądze. Nareszcie!
-Wezmę je, ale… - przerwał. Zlustrował mnie od dołu do góry. Zatrzymał się na jednym miejscu. No i on tez ma swoje słabe punkty. Nie przeszkadzało mi to. - Jaki nosisz rozmiar bielizny?
-Co takiego? - zapytałam.
-Tylko się pytam, a ty odpowiedz.
-S, jeśli chodzi o stringi lub majtki. A co ty chcesz zrobić?  - odpowiedziałam.
-Nic. Z ciekawości pytałem. - zaśmiał się cicho. Popatrzałam na niego wściekle. Przegiął. Nie powinien tak robić. Myślałam, ze po coś chce! No to teraz wie jaki mam i co z tego? Czasami mnie może coś ponieść. A musze przyznać, ze jestem zboczona i gry wstępne lub rozmowy o tym mnie nakręcają...
Odszedł i otworzył drzwi od samochodu. Wpadało by mu podziękować za to, ze mnie podwiózł i pomógł mi w wniesieniu zakupów. Nie dotarła bym tutaj w dwie godziny.
-Itachi?
-Hm…
Podeszłam do niego. Przybliżyłam się do niego i pocałowałam w policzek.
-Dziękuję za wszystko. - odchodziłam do wejścia do kuchni. Usłyszałam pisk opon. Spojrzałam za siebie. Nie wiedziałam czy on coś wykombinował? Czy to ja jestem taka upiardliwa. To tylko było podziękowanie nic więcej. Niech nie myśli, ze mu się uda mnie podejść i pójdę z nim do łóżka. Chociaż… chciałabym jego sterczącego przyjaciela zobaczyć.  Na pewno nie tylko ja, lecz tez i inne. No to teraz zostaje mi do roboty wiele rzeczy. A w szczególności sprzątanie, a co z robieniem jedzenia? Dobrze, ze tego nie mam na liście. No to trzeba wziąć się do roboty!

1 komentarz: