piątek, 13 lipca 2012

Rozdział ósmy


Nie wiedziałam, która jest godzina. Ale było mi przyjemnie ciepło. Za ciepło… Słyszałam bicie serca? Swojego. Nie, to nie mogło być moja. Nie obchodziło mnie to, tylko to przyjemne ciepło się dla mnie liczyło. Westchnęłam cicho. Jeszcze bardziej się przytuliłam. Poczułam znajomą woń, która była przyjemna. Zamruczałam cicho. Tak było mi dobrze, że nie chciałam się nawet ruszać. Ziewnęłam cicho. Byłam jeszcze zmęczona po wczorajszej nocy. Właśnie co wczoraj się zdarzyło? Nic za bardzo nie pamiętam. Alkohol mi nie służy.
Otworzyłam powieki i napotkałam kogoś nagi tors. A jaki umięśniony… jeszcze nigdy nie widziałam takiego. Ale kto ze mną leży. Chyba nie Itachi? Jak tak to długo go tu nie będzie. Nie ma prawa być ze mną w łóżku, choć przyznaję, że naprawdę jest gorący. Delikatnie przejechałam swoim paznokciem po jego torsie. Czułam jego każdy mięsień. Uśmiechnęłam się delikatnie. Co ja wyrabiam? To będzie dla niego znak, że może być dla niego.
Uniosłam głowę. Moim oczom ukazała się twarz bruneta. Miał otwarte powieki i wpatrywał się we mnie. Poczułam jak moje policzki robią się gorące. Był za blisko, stanowczo za blisko. Chciałam się wyrwać, ale nie mogłam moja noga ocierała o jego krocze i była zablokowana. Nie mogłam jej uwolnić.
-Jak będziesz tak robić, to przejdziemy do dalszych intencji. - powiedział. Patrzałam na niego. Siedziałam prawie na nim. Chciałam tylko się wydostać z tego piekła.
-Puść mnie. - powiedziałam pewnie. Nie zwracałam uwagi na jego, tylko ruszałam nogą. Wierciłam się przez cały czas, a on wiedział, że się denerwuje. Znalazłam się na plecach raptownie. Trzymał mnie, abym mu nie uciekła. No świetnie. A byłam tylko w piżamie i było można zauważyć kawałek moich piersi. Co mnie też peszyło. - Puścisz mnie?
-Nie. - odpowiedział stanowczo
-A tak w ogóle co ty robiłeś w moim łóżku!! - krzyknęłam na niego. Uśmiechnął się chytro. Wpatrywałam się w niego. - Chyba po miedzy nami nic nie było?
-A leżałabyś wtedy w piżamie? - zapytał retorycznie. Wzruszyłam ramionami. Wpatrywałam się w niego. Jego kciuk znalazł się bliżej moich ust. Wpatrywał się w nie. Chciałam coś powiedzieć, ale jego usta mi to uniemożliwiły. Chciałam się wyrwać, ale nie mogłam. Trzymał mocno. A jego dłonie znalazły się koło moich bioder. Wiedziałam, ze wczoraj byłam pijana. Aż za pijana. Przez te jego papierosy… Oderwał się ode mnie. Lecz jeszcze przybliżył się do mojego ucha. - chcesz coś wiedzieć? - zapytał.
-Co?
-Nie będziesz krzyczeć?
-Nie wiem - odpowiedziałam. Nie wiedziałam czemu tak się zachowuje i owija wszystko w bawełnę. Niech mówi od razu o co chodzi! Nie lubię jak ludzie wszystko robią na opak. Od razu się powinno mówić.
-Jesteś słodka. - o czym on mówi? Nigdy nie jestem słodka. - Widzisz, po miedzy nami wczoraj do czegoś doszło - przegryzł delikatnie mi ucho. Co takiego? Błagam tylko nie to co myślę. Nie chcę o niczym wiedzieć. Nic już mi nie mów, bo dostaniesz, ze się nie pozbierasz. Jego oddech drażnił moją szyję wraz z uchem.
-Nie kochaliśmy się, prawda?
-Nie. Choć tego bardzo chciałaś. Wiesz jak jesteś pijana wiele rzeczy chcesz. A w szczególności seksu. - zaśmiał się cicho.
-I co z tego?
-Może przejdźmy do sedna. I tak wiem, ze się zdenerwujesz. Wczoraj, na sofię wylizałem cię. Słodko było, a jaka gorąca byłaś. - powiedział. Zacisnęłam dłonie w pięść. Nie chciałam go znać. Zepchnęłam go z siebie na ziemię.
-Jak mogłeś!! - krzyknęłam. - No do cholery jak mogłeś!! Tak dobrze było ci?! Gdy jestem pijana nie myślę normalnie! I z tobą i z nikim innym już nic nigdy nie wypije. Nie mam zamiaru stać się jakąś dziwką! - krzyczałam nadal. Podeszłam do szafy, wzięłam swoje rzeczy wraz z komórką.  - nawet się do mnie nie zbliżaj!! - odeszłam trzaskając drzwiami. Nie chciałam mieć z tym, nic wspólnego i z nim. Usłyszałam dźwięk komórki, ale nie odbierałam tylko wymilczyłam. Był strasznie uparty. Jak na niego. Ale jak śmiał mnie wylizać! To kpina! Weszła do łazienki, by mieć z nim święty spokój i zamknęłam się na klucz. Rozebrałam się. Dobrze wiedzieć, ze mnie kosztował. Dziwne, ze mu smakowałam. Poczułam jak robi mi się gorąco. Uśmiechnęłam się. Ale i tak mu na nic więcej nie pozwolę. Oby… Bo u mnie to czasami bywa inaczej. Uwielbiam jak mnie dotyka. Weszłam pod prysznic cała naga. Namydliłam się aromatem z figii… Fitoferomony. Spłukałam z siebie mydliny i wyszłam naga spod prysznica. Wytarłam się i założyłam na siebie ubrania. Spódniczka sięgała do połowy ud, a bluzka była u góry na gumce marszczona. Odsłaniała mi ramiona i kawałek moich piersi. Odsłaniała mi brzuch i widać teraz było dokładnie mój kolczyk w pępku i tatuaż z tyłu. A rękawy były do łokci. Zawiązałam włosy w kitkę, grzywka opadała po obu stronach skroni. Popatrzałam na siebie i uśmiechnęłam się. No tak może być. Trzeba będzie się teraz bronić przed Uchiha.
Wyszłam z pomieszczenia. Nigdzie nie widziałam Itachiego. Szybko przeszłam przez salon i ubrałam buty na małym obcasie.  Nie chciałam mieć z nim potyczki. Nie z nim, jak raz patrzałam na jego krocze… To na marginesie. Cóż tez jestem czasami zboczona,  a moje myśli jeszcze gorsze... gdy patrzałam to myślałam, że eksploduje, miałam wrażenie że chce mu stanąć. Uśmiechnęłam się wychodząc. Promienie słoneczne grzały moje odkryte ciało. Starsze dziewczyny wpatrywały się we mnie. Nie zwracałam na to uwagi.
-Sakura! - usłyszałam głos jednej z przyjaciółek. Widziałam jak wszyscy kierują się w jedna stronę. Nawet mężczyźni. Popatrzałam do tyłu. Wyszedł Itachi. Dziewczyny starsze były oczarowane jego wdziękiem i przystojnością.
-Ludzie jak chcecie mu loda zrobić to idźcie - wszeptałam. Dziewczyny przy mnie stanęły. Byłam wściekła normalnie, ale jedynie na Uchiha. Na przyjaciółki nie mogłabym. One były jedyne, które rozumiały moje miejsce na świecie.
-Chodź…
-Gdzie?
-Itachi ci nie powiedział? - zapytała Hinata - Tsunade i Jiraya  zwołali jakieś wspólne zebranie. Chyba mają coś zamiar zmienić. Zastanawiam się co? - zapytała sama siebie. To raczej mnie nie obchodziło. Doszliśmy do wszystkich, gdzie były dwuosobowe ławki. Świetnie! One poszły do przodu, a ja zawsze z tyłu siedziałam. Wiec usiadłam tam gdzie chciałam czyli całkiem z tyłu. Założyłam nogę na nogę i czekałam. Widziałam jak ta dwójka dyrektorów rozmawia. Powinni wreszcie się przyznać, ze lecą na siebie. Westchnęłam. Niedaleko stanął Itachi z kumplem, który przeszedł do jakiejś dziewczyny. Przymknęłam powieki. Nikt do mnie nie usiadł. I dobrze! Położyłam ręce na ławce i ułożyłam na niej głowę.
-Dobrze więc… Niech każdy usiądzie z kim mieszka w domku - powiedziała Tsunade. O matko! Jeszcze tego brakowało? Każdy się przesiadał, a ja nie. Nie miałam zamiaru się ruszyć, bo do kogo. Itachi cały czas stał. Wiał przyjemny wiatr, który delikatnie unosił mi bluzkę do góry. Nie przejmowałam się tym. Przy mnie usiadł brunet. Jego jedna ręka znalazła się z tyłu, a drugą trzymał na ławce.
-Nawet się do mnie nie odzywaj. - powiedziałam. Nic nie zrobił. Wpatrywał się przed siebie nie przejmując się mną. Nawet lepiej nie musiałam się nim przejmować. Wpatrywałam się w bok, tam gdzie siedziały starsze dziewczyny i wpatrywały się od czasu do czasu w Itachiego. Wywróciłam oczami. Nie rozumiałam w czym on sobie zasłużył? Normalny seksowny mężczyzna, który pragnie seksu w dzień, w dzień a może nocą też? On by całe dnie się kochał.. Poczułam na plecach cieple palce, które delikatnie ocierały. Przymknęłam powieki. Miło, i to bardzo. Takie gorące, swobodne, wiedzące czego chcą. Otworzyłam powieki. No nie! Rozmarzyłam się… A on mnie dotyka. Zauważyłam na jego ustach uśmiech. Świadczył o tym, że mu się to podobało to co robił. A nie byłam z tego zadowolona.
-Weź ta rękę - wyszeptałam, aby nikt nie słyszał. Nie słuchałam Tsunade i siwo włosego. Brunet się uśmiechnął. Robił swoje. Widziałam jak dziewczyny się wpatrują w nas. Przybliżył się do mnie. Jego oddech drażnił mi ucho wraz z szyją.
-Przestań się oszukiwać, to ci się podoba. - podniosłam się z leżakowania i popatrzałam na niego. A on trzymał swoją rękę nadal tam gdzie miał.
-Wcale nie.. - wyszeptałam do niego. Jego ręka powędrowała bardziej do góry i zatrzymał się na zapięciu od stanika. - nawet nie.. - nie dokończyłam, a zrobił to. Odpiął mi! Patrzałam na niego wściekle. Przeginał doskonale. Odepchnęłam jego rękę. Mój wzrok był wściekły, nie wiedziałam czy wytrzymam. Z chęcią uderzyłabym go, ale wtedy u dziewczyn miałabym przerąbane. Zapięłam sobie szybko. Uśmiechał się. Słyszałam jak inni uczniowie się przemieszczają do innych ławek. A my oby dwoje siedzimy. Nie obchodziło mnie to…
-Sakura i Itachi zostają tak samo. - odpowiedział Jiraya. - Nie będziemy ich zmieniać. - on się uśmiechnął. Wiedział o co chodzi, a ja nie za bardzo. Chciałam już stąd zniknąć. On znowu się do mnie przybliżył. Nikt na nas nie patrzał, a nauczyciele się rozmawiali o czymś i byli odwróceni plecami do nas. Jego usta pocałowały delikatnie szyję. Zbliżył się do mojego ucha i przegryzł delikatnie. Jego gorąca ręka błądziła po moim udzie i po wewnętrznej części uda dostawał się w górę.
-Pragnę cię. - wyszeptał. Moje dłonie znalazły się na jego torsie i odepchnęłam go lekko od siebie. Chwyciłam jego dłoń i położyłam na jego udzie.
-Zwolnij kocie, bo mnie do ciebie nie ciągnie w ogóle. - powiedziałam. Chciałam wziąć rękę, ale chwycił delikatnie, lecz trzymał mocno. - Puść. - lecz on tego nie zrobił. Raczej kierował moją rękę na swojego członka. Dużo osób mojej płci przyglądało się temu co moje ręka będzie robić. Popatrzałam na niego zdziwiona. Dotknęłam jego krocza z jego pomocą. - Mam dość!! - krzyknęłam na cały głos. Wyrwałam dłoń i uderzyłam go z całej siły w policzek.  Głowa mu się obróciła delikatnie w bok. Wszyscy na mnie popatrzeli. Nie wiedzieli o co chodzi? I dobrze. Szłam w stronę jeziora. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Moja ręka dotykała jego krocza. Pięknie. Już wolała bym penisa dotknąć! O czym ja gadam!
-Sakura wracaj!! - krzyknęła Tsuande. Chciałam być daleko od nich wszystkich. Po drodze rozebrałam buty i chwyciłam je w dłonie. I pobiegłam w stronę mostu nad jezioro. Chciałam być tam i wszystko sobie poukładać. Gdy się tam znalazłam przymknęłam powieki i rozkoszowałam się przyjemnie ciepłym wiatrem. Nie chciałam tak szybko stracić dziewictwa. Tylko, że Itachi właśnie tego chce. Chce się ze mną kochać. Choć przy nim sama mam na niego ochotę. Gdy widzę jego nagi tors to myślę jakby to było go całować. Uśmiechnęłam się delikatnie. Po co on dzisiaj mnie dotykał? Choć ten delikatny dotyk był naprawdę przyjemnością. Usłyszałam dźwięk komórki. Przyszłą do mnie wiadomość. Czytałam słowo za słowem..
Słodkiej miłości,
Wielkiej miłości,
Smacznego całowania,
Soczystego kochania.
Niech cały świat się dowie,
Że się kocham w TOBIE!
Znowu dostałam od nieznajomego wierszyk. Nie da mi spokoju. Będzie przez cały czas wypisywał te chore bzdury. Podobnie jak Itachi, ale on przechodzi już do czynów. Nie napisał mi wierszyka. Nawet nie chciałabym. Mam już jednego ciołka, który to pisze. Choć naprawdę trzeba mieć do tego talent. Ktoś mnie szarpnął do tyłu i upadłam. Komórka odleciała prawie na początek mostka. Popatrzałam się na wszystkich. Starsze dziewczyny stały wokół mnie. Nie wiedziałam o co chodzi. Przecież nie pocałowałam Itachiego. Wiec o co chodzi? One same nie wiedzą czego chcą. Wśród nich stały Ideina i Sanso. Te, które mają na punkcie Itachiego bzika. Wstałam i wpatrywałam się w nie. Na Fiedorze miałam rękę.
-Nie miej się z taką wielką. - powiedziała szatynka. Popatrzałam na nią i nie zrobiłam sobie nic z tego. Nie obchodziło mnie to. Chciałam załatwić z nimi to co chcą i na tym będzie koniec. - Dostaniesz za swoje. - uderzyła w swoją otwartą dłoń pięścią. Zaśmiałam się. Wiedziałam o co chodzi, że jestem z pewnością z Itachim w domku. A one nie, co to za tragedia się stała?!
-Niby za co? Za to, ze jestem z Itachim w domku czy jeszcze za coś? A może za uderzenie. Za dużo sobie pozwala. - powiedziałam i patrzałam na nie. - Jeśli wam się to nie podoba to proszę bardzo możecie go sobie wziąć. Ale powiem wam, że sam mi mówił o tym jak go denerwujecie. - powiedziałam z prawdą. Nie wiem czemu tak się wkurza, ale dobra.  Też bym się wkurzała jak bym miała tyle wielbicieli.
-On się nikomu nigdy nie zwierzał. A jest seksowny.
-To tylko na tym wam zależy? Na wyglądzie? Jesteście jak puste plastikowe lalki, które myślą o jednej rzeczy. On na pewno nie ma w sobie tylko pięknego wyglądu.
-Skąd ty się urwałaś? - zapytała jedna - To nie ten świat. Tu chodzi tylko o seks. Nie o nic innego. A jeśli jest najładniejszy to jesteś na tobie. To nie normalna szkołą. A jak zaliczyłaś najwięcej to rządzisz. Pomyliły ci się światy. - zaśmiała się brązowo włosa. Nie rozumiałam je. Po co każdego ciągnąc do łóżka? To nie ma sensu. Ja chcę jednego i to wystarczy.
-Bierzcie sobie go jak chcecie. Ja nie zamierzam o niego ubiegać. - powiedziałam bez znaczenia na to co zrobią. Niech przejrzą w końcu na oczy, ze ten typ człowieka wcale mnie nie obchodzi. Na zewnątrz jest tak, a we wnętrz wszystko mówi mi całuj, obciągaj, oddaj mu się. Niech cię wyliże przecież tego właśnie chcesz. Pragniesz jego języczka, który jest zwinny. Jak i rąk, które dadzą ci wiele przyjemności. Nie mogłabym tego zrobić od tak. Musze go kochać. Każda komórka mówi mi inaczej, a nie powinno tak być.
-Ej! Słuchałaś nas?
-Nie za bardzo. Myślałam o czymś innym - raczej o kimś. Powinnam iść do psychologa, bo nie wiem czy to dobry pomysł. Choć czasami trzeba mieć takie myśli inaczej życie nie było by takie kolorowe.
-To teraz wiedz, że dostaniesz od nas. - powiedziała niebiesko oka. Nie znałam jej. Ruszyły na mnie. Niektóre odpychałam, a niektórych nie zdołałam, wiec dostawałam od nich. Szarpały mnie za włosy jak i uderzały w twarz. Czułam jak w niektórych miejscach na ustach pękają wargi. Oblizałam dolną wargę i poczułam metaliczny smak w buzi. Wepchnęłam z trzy dziewczyny do jeziora, które i tak wyszły były wściekłe. Widziałam w ich oczach nienawiść kierowaną w moim kierunku.
-Słuchajcie on mnie nie interesuje. Naprawdę. - zapewniałam je. Dwie rzuciły się na mnie i uderzyły jedna w brzuch druga w twarz. Bosko! Nie chcę im nic zrobić, więc nie daje z siebie wszystkiego. Uderzyłam je w brzuchy. Upadły. Coraz więcej rzucało się na mnie. Nie wiem co takiego im zrobiłam. Tylko dlatego, ze z Itachim zaczęłam się zadawać.
Westchnęłam ciężko.
Popchnęły mnie i znalazłam się na deskach. Przecięłam sobie skórę na przedramieniu. One podeszły do mnie. Nie patrzałam na nie. Nie obchodziło mnie to co zrobią. Jeśli chcą się wyżyć to bardzo proszę. Miałam nadzieję, że wszystko pójdzie inaczej.
-Dostałaś za swoje. A teraz nie masz z nim rozmawiać, ani dotykać.
-Mu to powiedźcie nie mi. - uderzyła w brzuch nogą. Kaszlnęłam. Wyplułam krew do jeziora. Dobrze, że on tego nie widzi. Oby go nie było w domu jak tam wrócę. Nie mam zamiaru się z nim spotkać. Jak to tak ma wyglądać to podziękuję za to wszystko. One odchodziły. Śmiały się z tego co zrobiły. I one myślą, że to im coś da? Tylko wyzywają się. Nic więcej. Wstałam trzymając się za brzuch, który bolał przy każdym kroku. Wzięłam komórkę i odchodziłam do domku, gdzie chciałam odpocząć od swoich własnych myśli. Przechodziłam przez  boisko do sitki plażowej. Widziałam jak dziewczyny nadal się śmiały. Szłam do swojego domnku. Widziałam jak z niego wychodzą mężczyźni, a raczej jak ich wygania Itachi. Po chwili minęłam ich. Popatrzeli na mnie, ale nic nie powiedzieli, nawet nie chciałam usłyszeć od nich żadnego komentarza. Chwyciłam klamkę i nacisnęłam. Weszłam do środka ze spuszczoną głową. Nie chciałam, aby On patrzał czy coś mi się stało. Rozebrałam buty i ruszyłam do łazienki.
-Co będziesz jadła na obiad?
-Nic. - odpowiedziałam stanowczo.
-Ale..
-Powiedziałam, że nic. - zniknęłam za drzwiami łazienki, ale nie zamknęłam ich całkiem. Jakoś nie chciałam długo tu siedzieć, tylko się obmyć i pójść się przespać po tym. Lub wziąć tabletkę by tak mocno nie bolało. Wpatrywałam się w swoje odbicie. Nie było aż tak widać jeszcze siniaków, ale wiedziałam że wieczorem będzie już je widać. Jedynie usta były uszkodzone. Miałam w niektórych miejscach zadrapania. Minie tydzień za nim to zagoi się porządnie. Za każdym dotknięciem bolało mnie niemiłosiernie. Obmyłam sobie delikatnie twarz. Wiedziałam, że o wiele szybciej się pokażą siniaki. Usiadłam na brzegu wanny i spuściłam głowę. Brzuch tak samo bolał. Każda uszkodzona komórka ciała pulsowała. Z oczu popłynęły mi łzy. Płakałam bo bolało mnie. Nie to, że dostałam czy ból który mi to sprawiło. Ale to, ze chodzi im o chłopaka. I w dodatku takiego, który się nimi nie interesuje. Westchnęłam cicho. Ciężko będzie teraz ukrywać to przed nim co się stało.
-Sakura.. - usłyszałam męski baryton. Należący do Itachiego. - Czy coś się stało? - zapytał zmartwiony. Powiedzieć czy nie powiedzieć? Lepiej nie, nie chcę mieć większych kłopotów.
-Nic się nie stało. A co miało się stać? - zapytałam. Odwróciłam głowę w bok. Nie chciałam mu patrzeć nawet w oczy. On by zrobił tak, że wszystko mu powiedziałabym. A nie chciałam tego. Wtedy by się działo, za dużo by się robiło. A nie chcę by coś się stało tym dziewczyną.
-Powiesz mi czy nie? - zapytał. Kucał przy mnie, a jego jedna ręka byłą na moim udzie. Nie przejmowałam się tym. Chciałam jak najbardziej się komuś wyżalić, ale nie mu. On by coś na pewno z tym zrobił. A nie chcę by wszystko na nie poszło. - Wiem, ze coś się stało. Dziwnie się zachowujesz.
-A nie sądzisz, że to przez ciebie?
-Nie..
-Oj to jesteś naprawdę pewien siebie. - odpowiedziałam. Poczułam jego dłoń na policzku, gdzie uderzyła mnie dziewczyna. Jego dotyk był delikatny i czuły. Nie robił niczego mocno. Wyrwałam, aby nie widział nic.
- A jednak coś się stało. Pokażesz czy nie? - zapytał. Westchnęłam. Nachalny jest. I co ja mam zrobić? On jest czasami nie do wytrzymania. Uległam mu. Nie wiem czemu, ale wiedziałam teraz że mogę mu zaufać. Nie był już taki zboczony jak wcześniej. Odgarnęłam delikatnie grzywkę za ucho. Popatrzałam na niego. Jego ręka znalazła się na moim policzku. Cicho jęknęłam, gdy poczułam jak ociera dłonią o kość policzkową. - Co się stało?
-Nie powiem.
Westchnął.
-A kto ci to zrobił?
-Nie powiem. - odpowiedziałam. Nie chciałam mu tego mówić. To nie była jego sprawa. Tylko moja. Nie powinnam mu nic mówić. I nie dowie się o niczym, ale boję się, ze jak spojrzę w jego oczy to wszystko ze mnie wypłynie. Chwycił mnie za  dłoń i pociągnął. Znaleźliśmy się w kuchni łączoną z salonem. Usiadłam na krześle barowym. A on poszedł z powrotem do łazienki. Zobaczyłam, że były zrobione kotlety i ziemniaki się gotowały. A z boku stał sos, z którego parowało. Popatrzałam w stronę łazienki. Jeszcze nie szedł. Zamoczyłam palec gorącym sosie. Zlizałam z palca sos, był słodko kwaśny. Dobry.. On jest kucharzem? Czy jak? Nie widziałam, aby mężczyzna potrafił gotować. Ale to każdy potrafi zrobić. Wyszedł z łazienki, a ja jak głupia nadal trzymałam palec w buzi. Wyjęłam go i patrzałam na Itachiego, który w ręku trzymał apteczkę. Stanął przede mną. Oblizałam delikatnie wargi. Czułam jeszcze na nich sos obiadowy.
-Smakowało?
-Co?
-No sos.
-Nic nie brałam. - powiedziałam.
-Jasne… - uśmiechnął się, a jego kciuk znalazł się na moim brodzie i wytarł zawartość, która tam była. Uśmiechnęłam się niewinnie. Zlizał sobie sos z kciuka. Wziął z apteczki potrzebne rzeczy, a także wodę utlenioną. Namoczył wacik woda utlenioną. Tylko nie to. Nie lubię wody utlenionej, bo ona szczypie. Zbliżał do mnie swoją rękę z nasączonym wacikiem. Oddalałam się, aby nie dotknął rany. - Nie mów, że się boisz?
-Nie.
-To czemu się oddalasz?
-Bo.. - przerwałam. I co mam powiedzieć? Bo tak chcę? Nie mogę. Ja nie lubię wody utlenionej. Wolałabym czymś innym, ale to wtedy jest gorsze. - Ale wiesz, ze rany powinno wodą zwykłą obmywać? - zapytałam i przy okazji zmieniłam temat.
-Ty się boisz. Jak nie chcesz tego to pocałuję cię. A tego na pewno nie chcesz.
-Już wolę to niż to. - pokazałam na wacik. Westchnął i się oddalił. Usiadłam prosto. Miałam jak na razie spokój. Poczułam i tak szczypanie na ranie. Zrobił to. Strzepałam jego rękę. - Mógłbyś być bardziej delikatny! - fuknęłam na niego.
-To się tak nie rzucaj. - powiedział. Robił swoje. Przymknęłam powieki by nie czuć tego szczypania tak mocno. Chciałam jak najszybciej by to skończył. Nie patrzałam na niego. Nie chciałam widzieć tej czerni jego oczu. Jego dłoń była na moim policzku. A jego usta wpiły się w moje. Otworzyłam oczy. Nie wiedziałam co mam zrobić. Całował tak delikatnie, jakby uważał na rany, które zrobiły mi dziewczyny. Jego dłonie znalazły teraz się na moich biodrach. Przymknęłam powieki. Zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco niż przedtem. Zarzuciłam swoje ręce za jego szyję. Oddałam pocałunek z namiętnością. Robiłam to z przekonaniem. Chciałam czuć jego słodki język. Pieściliśmy sobie nawzajem podniebienia. Oderwaliśmy się od siebie. - Czyli już jesteś moja.
-Wcale nie. - powiedziałam. - To było tylko podziękowanie.
-Jak tak ma to wyglądać. To chcę ci codziennie pomagać. - uśmiechnęłam się. Odszedł do łazienki i zaniósł apteczkę. Zostałam na chwilę sama. Jego pocałunek był taki słodki, a usta miękkie jakby już całowały dużo razy. Wiedział jak się zachowywać. Było mi bardzo dobrze przy tym. Chciałam, aby było wszystko dobrze. A nie wiem co o tym myśleć. Pocałowałam go z myślą o nim. Nie myślałam o podziękowaniu nawet. Ja tego chciałam. To kiedyś mnie zgubi, ale mogę przyznać, że słodziaczek z niego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz