piątek, 13 lipca 2012

Prolog


Co za ironia. Jeden moment zamienił się w horror, a ta chwila zamieni się w terror. Ludzie nie wiedzą gdzie są i co robią w danej chwili. Ale wiem jedno, to co tu się dzieje nie jest normalne, ale muszę być w tym miejscu. Nie mogę inaczej. Dlaczego? Rodzice, oni mnie zmusili do tego miejsca. Miejsca, w którym tylko są inne zwyczaje, obowiązki i lekcje.
Tak, to jest Szkoła. Nie taka jak przeciętne szkoły o zapewniającym kształtowaniu. A ta co zrobi? Na pewno zapewni kształcenie, ale zupełnie innym kierunku. To jakaś paranoja, nie wiem co tu w ogóle robie. Tyle razy próbowałam, ale to mnie nie puszcza. Tak jakbym miała wokół własnego ciała związane łańcuchy i przykute do ściany. Zamknięta w jakimś pustym pomieszczeniu. Uwięziona i walcząca z własnym przeznaczeniem, lub też strachem.
Na pewno chcecie wiedzieć jak to wszystko się zaczęło? Od gazety. A co ja będę… Opowiem wszystko w szczegółach.


Zaczęło się to rok temu, przed zgłoszeniem uczniów do szkoły. W trakcie pory śniadaniowej. Ojciec rozmawiał z matka. Nie przejmowałam się tym, bo zawsze rozmawiali, ale teraz mogłam spodziewać się najgorszego. Lecz to dla mnie był nie dobry znak. Idąc schodami słyszałam ich szmery dotyczące mnie. Wtedy jeszcze nie sądziłam, że są o mnie, ale potem się przekonałam. Byłam ubrana w czarną spódniczkę mini, i czerwoną bluzkę odkrywającą brzuch. Było można zobaczyć mój kolczyk w pępku koloru szmaragdu kamień, był mały łańcuszek i trzy karo srebrne  które opadały w dół. Włosy miałam zwinięte w kłosa, a grzywka opadała mi na lewą stronę skroni i zakrywała oko. Weszłam do jadalni i się z nimi przywitałam dając im całusa w policzek.
-Sakura mamy dla ciebie pewną propozycję, nie do odrzucenia.
-Jaką? - posłałam im promienny uśmiech jedząc śniadanie. Nie wiedziałam co takiego mogą mieć na myśli? Często nie bywało, że rozmawialiśmy. Gdy przyszła na to kolej, to nasze rozmowy ciągnąć mogły się w nieskończoność.
-Więc… - zaczęła matka. - Wiemy, że musisz się zapisać teraz do jakiejś szkoły, która dobrze by ciebie wykształciła - mówili. Wtedy nie odczuwałam, że coś knują. A co oni mogą wiedzieć? Nic. Wszystko było zagadką nawet dla mnie. Wpatrywałam się w nich z uśmiechem.
-Tak wiem. Dzisiaj idę właśnie się do jednej zapisać. - popiłam kanapkę sokiem z pomarańczy. Moim ulubionym.
-Nie będziesz musiała - popatrzałam na nich. Nie rozumiałam ich. Połknęłam szybko ciecz z ust. Czułam jak przepływa mi przez przełyk. - Wiemy, ze chciałaś sama wybrać szkołę. Ale z matką postanowiliśmy, że wybierzesz się do szkoły trochę dalsza od domu, ale wykształci cię bardzo dobrze.
-Mówiliście, że sama będę mogła wybrać. - powiedziałam delikatnie. Nie unosiłam często głosu. Na pewno nie na rodziców. Dużo mi dali. A szczególnie pomagali mi w nauce gdy miałam ciężkie chwile. Nie mogłam im zaprzeczyć tego wszystkiego. Oni dawali mi dużo nadziei, więc ich decyzji nie powinnam podważyć.
-Wiemy, wiemy. Sądzimy, że ta Szkoła będzie dla ciebie czymś o czym zawsze marzyłaś. - powiedzieli. Podali mi świstek, który na pewno świadczył o moim przyjęciu. Czemu zrobili to bez mojej wiedzy? To jest nie sprawiedliwe. Spokojnie, może będzie dobrze. Chwyciłam do reki świstek i obróciłam go. Przeczytałam wszystko. Położyłam na blacie stołu i trzymałam na białym papierze dłoń.
-Chcecie mnie tam wysłać?
-Tak.
-To jest duża i popularna Szkoła. Zgadza się. Tylko, że…
-Że? - zapytał ojciec.
-Jest strasznie daleko. Pięćset kilometrów od was. Czy wy na pewno tego chcecie? Nie będę mogła do was przyjeżdżać jedynie w święta tylko. W akademiku bym musiała mieszkać. - matka chwyciła moje dłonie.
-Wiemy o tym słonko. - wyszeptała - Chcemy, abyś zdobyła najlepsze wykształcenie. Nic więcej. Musisz być najlepsza. Wiemy, że potrafisz. - westchnęłam cicho. I tak z pewnością już mnie zapisali. Nie mam już wyboru na nic innego. Trzeba więc się zgodzić…
-Dobrze. Dla was to zrobię. - powiedziałam delikatnie. Wstałam kończąc śniadanie i odchodziłam.
-Jutro rano wyjeżdżamy do Konoha. - usłyszałam ostatnie słowo ojca.


Wtedy myślałam, że wszystko dobrze się potoczy. Będę mogła z babcią spotykać. Jakoś  nie było mi do śmiechu, gdy poznałam wszystkie szczegóły po odjeździe rodziców. Ile to ja razy myślałam, ze ktoś mnie stąd weźmie. Ojciec jest teraz bardziej zajęty państwem, a matka jest jego prawą ręką. Nie maja za bardzo już dla mnie czasu. Naprawdę ich szanuję, bo wiedzą co dobre.
A ja sama? Co z tego mam? Dużo się nauczę, ale o innych sprawach. I po co ja się na to wszystko zgodziłam. Życie samo mi to powiedziało. Brawo nie potrafiłaś podważyć ich słowa, a teraz żałujesz? Właśnie. Żałuję tego wszystkiego. Chodź czasami są i dobre strony, bo wiem wszystko o innych. O tej dla mnie zakazanej płci.
Dlaczego oni mnie tak przerażają? Nie boję się ich, ale nie chce nigdy ich widzieć. Nie wiem czemu tak mam, ale dla mnie to odraza. Musze w końcu to przemóc. Już rok, a ja nadal z tym samym. Trzeba będzie się w końcu przemóc, aby dalej pójść droga swą. Cały rok już tu jestem. I dam ze wszystkim sobie radę, a najbardziej z Nimi.

2 komentarze:

  1. Hmmm...
    Ciekawe.
    Ilość blogów, które prowadzisz mnie ... przeraziła. Dziewczyno, jak ty dajesz radę?!
    NO ok, nieważne... xd
    Czytam dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuuu! Świetny prolog ^^. Nie rozumiem jak można mieć tak dużo blogów o itasaku ?! Nie no wiem jak sama mam dużo blogów o naruhina ^^ Oczywiście świetny rozdział ^^.

    OdpowiedzUsuń