piątek, 13 lipca 2012

Rozdział dwunasty


Siedziałam już kolejne godziny przytulając się do poduszki chowając twarz. Nie mogłam nadal w to uwierzyć, że moi rodzice są już po drugiej stronie tego świata. A nawet nie mogę się ruszyć by ich pogrzebać? Nie mogę, bo mogą być ci którzy podłożyli bombę!! Nie pozwolę nikomu krzywdzić moich rodziców, ale co ja mogę? Jestem tylko beznadziejna istotą, która nawet nie wie jak się broń posługuje. A jeśli to zrobiła mafia? No to już na pewno mama marne szanse…
Po co mi to wszystko? Zawsze cierpiałam. Rodzice tylko dzwonili, abym wreszcie zrozumiała, że są ze mną i się interesują. Przyjęłam nazwisko mojej matki, z tego powodu? Nie, to było z jakiegoś innego. Skąd mogli wiedzieć, ze kiedyś zostanie głowa państwa. Nigdy nic nie wiadomo. Po policzkach kolejny raz spłynęły gorzkie łzy, będące cierpieniem. Co mama robić? Nikomu nie mówić o moich rodzicach, ale chcę aby przy mnie ktoś się znalazł i pocieszył. Lecz kto będzie taki miły? Nikt… nie ma osoby, która znała by ten ból. Moja matka była dobrą kobieta, w przeszłości pomagała innym, ale pieniądze strzeliły jej do głowy! To było egoistyczne, podobnie było z moim ojcem i zaczął bardziej dbać o państwo! Ludzie nie wiedzieli, ze maja córkę jedynie ich ochroniarze!! To nie powinno się dziać, prawda? Nie powinnam była być sama, babcia się nie liczy, bo czasami do niej chodzę jak tylko znajdę czas.
Na nadgarstku poczułam ciepła dłoń, a na niej po chwili krople wody, czy potu? Nie chciałam unosić głowy, ale w końcu się odważyłam. Tego kogo zauważyłam zdziwiło mnie. Miał rozpuszczone włosy, które przyklejały mu się do policzków, na oczy zachodziła lekko grzywka. Z końcówek skapywały krople wody, a na torsie widniały spływając. W drugiej ręce trzymał ręcznik, którego zawiesił sobie na ramię. Wpatrywał się we mnie wyrozumiałym spojrzeniem. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie jest wściekły? Powinien, a  On na mnie patrzy całkiem inaczej.
-Sakura… - powiedział z delikatnością w głosie - Przepraszam jak coś zrobiłem. - powiedział do mnie. Uniosłam brew do góry, nie rozumiałam tego wszystkiego. Jak On może mnie przepraszać skoro nic nie zrobił złego? - Nie powinienem tego ukrywać, wiedziałem, że nic nie wiesz co kiedyś robiłem, ale to już minęło. Nie chce innej dziewczyny oprócz ciebie. Parę lat temu… - nie dokończył, gdyż westchnęłam przez łzy
-O czym ty mówisz? - zapytałam Go z wielkim pytaniem.
-Płaczesz przeze mnie. Dlatego… - znów nie dokończył.
-Nie płacze przez ciebie. - przypomniały mi się słów mężczyzny i zakryłam dłońmi twarz. Usłyszałam szuranie krzesła, i spojrzałam przez palce na bruneta. Siedział patrząc na mnie. - Był u mnie po prostu pewien facet z ważną informacją. - uśmiechnęłam się blado. - ty tego na pewno nie zrozumiesz. - uchwycił moją dłoń i głaskał zewnętrzną część dłoni. Było to takie przyjemne. Serce zabiło coraz szybciej, jak by to była miłość? Nie, to nie mogła być miłość… Najwyżej zauroczenie. - To chyba ja powinnam Ciebie przerosić, a  nie Ty mnie. - posłałam mu uśmiech - Ale teraz to będzie nie możliwe, bo mam inny problem. - przyciągnęłam do siebie nogi. Po policzkach przez cały czas spływały łzy i miałam załamany głos.
-Powiedz mi co się stało, może Ci pomogę? - zapytał.
-Nie, nie pomożesz. Nikt mi nie pomoże, nawet przyjaciółki. One mają to co ja straciłam, ty wtedy tez tego nie zrozumiesz - powiedziałam. Spuściłam głowę by na niego nie patrzeć i zamknąć się w sobie. Na podbródku poczułam dłoń, która uniosła do góry bym spojrzała na niego. Nasze spojrzenia się spotkały.
-Mi możesz powiedzieć. Jestem dla ciebie zawsze otwarty. - chwyciłam jego nadgarstek wzdychając ciężko. Miałam nadzieję, że zrozumie, co mogło być nie możliwe. Patrzałam na niego wzdychając lekko. - Powiedz mi, będzie ci lżej. - uśmiechnął się delikatnie.
-Dobrze. Moi rodzice zginęli. - znów po policzkach spłynęły mi łzy. Uchwycił mnie za policzki i ucałował w czoło. Zdziwiłam się jego reakcją.
-Wiem jak to boli, Sakura. Nie myśl, ze nie wiem. - powiedział do mnie. - Moja matka zginęła w wypadku samochodowym. Pijany kierowca potrącił ją zabijając na miejscu. To mnie także bolało. - usiadłam naprzeciwko niego patrząc na niego. Uchwycił moją drugą dłoń w swoją co spowodowało większe ukojenie, gdy Ktoś wiedział co druga osoba czuje. - Chodź do mnie. - pociągnął mnie. O dziwno nie zareagowałam. Uchwycił mnie. Usiadłam mu na kolanach. Mu na pewno to się podobało, ale mi samej, nie ma mowy! Choć jego ciepło było takie piękne i jego zapach przyciągający. Przytuliłam się do niego kładąc głowę na ramieniu.
-Przepraszam - wyszeptałam do niego. Jego jedna dłoń była na udzie, a druga trzymała za biodro. Nie przeszkadzało mi to tym razem. To było po prostu takie ciężkie uczucie, chciałam tylko się nacieszyć tym razem ciepłem drugiej osoby. - Nie powinnam mówić.
-Nie złoszczę się.
-Ale zachowałam się jak zołza.
-Moja zołza… - zaśmiał się cicho. Jego? To trochę przegięcie, jak mogłabym być jego zołzą? I tak jest kochany skoro takie rzeczy mówi. - Wiem, ze nie masz humoru i ochoty, ale czy..
-Tak
-Nic nie powiedziałem.
-Wiem co zamierzasz, czy będę twoja towarzyszką w tym dziwnym święcie? - zapytałam. Drgnął lekko gdy moje wargi dotknęły jego szyi, co stało się całkowicie przypadkiem
-Spostrzegawcza jesteś. - uśmiechnął się delikatnie. - Wiec twoja odpowiedź brzmi tak, choć że…
-Zostanę znienawidzona przez resztę. Tak. One mnie nie obchodzą, jak ciebie by chciały nie mówiły by innym aby się nie zbliżały. Po prostu one chcą w taki sposób Kogoś wyeliminować. - powiedziałam. Do pomieszczenia ktoś wszedł, ale nie zwróciliśmy na to uwagi. Tylko usłyszeliśmy ciche „ups..” Było mi dobrze na jego nogach. Paznokciem delikatnie jeździłam po jego lewej stronie klatki piersiowej.
-Sakura nie rób tak.
-Dlaczego?
-Bo chyba nie chcesz, abym się na ciebie rzucił. - powiedział wzdychając.
-No nie wiem, nie wiem. - zaśmiałam się cicho. Było mi tak dobrze, ze mogłabym spędzić z nim dłuższe chwile. - Itachi? - zapytałam cicho do jego ucha drażniąc z pewnością przy okazji jego skórę.
-Tak?
-Będziesz ze mną spał.
-Co noc śpię.
-Nie w taki sposób. W moim lub twoim łóżku. - powiedziałam cicho do niego.
-Ty… - przerwał na moment. - Na pewno tego chcesz?
-Tak. - powiedziałam - Chciałabym abyś ze mną dzisiaj spał. Bo jak się obudzę będę miała do kogo się przytulić.
-Albo na odwrót. - uśmiechnęłam się. Przyciągnął mnie bliżej sobie. - Gorzej jak twoja bliskość mnie wykończy. Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?
-Oj tak. Taka smarkula do ciebie nie pasuje. - zaśmiałam się.
-Tak. Kłamałem. - oderwałam się od niego spoglądając na jego twarz. - Może jestem starszy, ale nie patrzę na wiek. A ty masz to coś co mnie przyciąga, bardziej niż u innych. Pierwsza mnie uderzyłaś co spowodowało u mnie największe zdziwienie, a także upodobanie do twojej osoby. Nocami myślałem czemu to zrobiłaś skoro jestem pociągający.
-Czyżby? - zażartowałam z nim.
-Nie żartuj sobie, mówię poważnie. - powiedział oburzony.
-No nie wiem czy jesteś taki pociągający. - chrząknął cicho. Zaśmiałam się cicho mając z tego zabawę.
-Każda mi to mówi…
-Nie słyszałeś tego ode mnie. - zaśmiałam się.
-Czy ty się drażnisz?
-Powiedzmy. - powiedziałam. - Powiedz mi, czy Sasuke jest podobny z tymi dziewczynami? - zapytałam Go prosto z mostu. Poczułam jak mocniej zaciska dłoń na biodrze.
-Nie, nie jest. - westchnęłam. - jest o wiele gorszy. - nie wiedziałam co powiedzieć. - Zawsze nakręca sobie filmiki z nocy i ogląda wspominając te dnie. A dlaczego pytasz? On cię tak ciekawi?
-Nie.. - powiedziałam delikatnie - Dobrze, ze się nie zgodziłam.
-Na co?
-Na chodzenie z Nim. Prosił mnie raz o to, gdy byłam w lesie. Spotkałam się z nim. Nie wiedziałam, że wy dwoje jesteście tacy zboczeni.
-Wcale nie jestem zboczony…
-Oj czyżby? To czemu twoja ręka jest pod moją spódniczką. - spojrzał na swoją dłoń i wyciągnął uśmiechając się niewinnie. Zaśmiałam się.
-No dobra, jestem trochę zboczony. Ale i tak będę ciebie podrywał, podobasz mi się. - usłyszałam z jego ust komplement. - A to, że jestem zboczony wzrasta jeszcze bardziej moje pożądanie względem ciebie i na pewno z Ciebie nie zrezygnuje. - uś○meichnęłam się, choć od razu posmutniałam.
-Oszalałeś. - stwierdziłam - masz tyle ładnych dziewczyn wokół siebie. Powinieneś raczej za nimi się rozglądać, a nie za taką smarkatą dziewczyną. Jestem od ciebie za młoda, nie sądzisz? A jeszcze tamte dwie się w tobie bujają do szaleństwa.
-Tak, oczywiście. - zaśmiał się - Już ci powiedziałem. Tamte mnie nic nie obchodzą. Zrozum to w końcu, żadna mnie nie interesuje, ja chce ciebie.
-Nie pójdzie ci tak łatwo. - powiedziałam. - Nie pójdę z nikim jak na razie do łóżka. - ucałowałam go w policzek i wstałam z jego kolan. Popatrzał na mnie z uśmiechem - Dziękuję, czuje się lepiej.
- A może tak byś gdzieś indziej pocałowała? - zapytał uwodzicielsko. Podeszłam do niego nachylając się delikatnie.
-Gdzie byś chciał?
-Nie drażnij mężczyzny. - uśmiechnął się. Wstał. Spojrzałam na niego, wyglądał kusząco. Za kusząco. Włosy zawiązał w kitkę, choć wystawały mu niektóre kołtunki. Zaśmiałam się. Spojrzał na mnie. Wzruszyłam jedynie ramionami. Ubrał na siebie spodnie, a po chwili koszulę, którą miał rozpiętą. - Wiesz bardzo dobrze gdzie.
-Nie dostaniesz. Musiał byś wymusić.
-Twoje życzenie to rozkaz. - podszedł do mnie i chwycił mnie w tali. Nasze ciała się stykały. Wpił się w moje usta. Nie wiedziałam co zrobić. Odepchnęłam go, i pokazałam na niego palcem. Śmiał się cicho. Wyszedł za drzwi.
-Co!! - usłyszałam krzyk Deidary. Rozczesałam włosy, które miałam poszarpane.  Jakoś nie było mi do śmiechu. Testament schowałam do szuflady, by nikt go nie znalazł. Wyszłam z pomieszczenia idąc na dół. Zalałam sobie kawę, która najwyraźniej była kogoś. Chciałam wziąć kubek, lecz poczułam mocny uścisk na szyi. - Przepraszam Sakura. Ja byłem pod wpływem alkoholu! - krzyczał mi do ucha. - To co mówiłem było nie prawdą.
-Jasne.. - wyszeptałam. - Człowiek pod wpływem alkoholu, mówi tylko prawdę.
-Ale…
-Nie złoszczę się. A teraz mnie puść, chcę w spokoju wypić kawę. - odszedł lekko załamany. Usiadłam na krześle i nalałam mleka sypiąc jedną łyżeczkę cukru. Słyszałam przekleństwa wydobywane z łazienki. Jakoś nie sądziłam, że Itachi może w taki sposób klnąć. Mężczyźni się zaśmieli.
-No to sobie nie poradzi.. - zaśmieli się ponownie. Nie wiedziałam o co chodzi. Wyszedł z pomieszczenia wściekły patrząc na nich. Na swojej długości włosów miał jakaś maź? Nie to nie było to, to była guma? Już sama nie wiedziałam. Ale miał takie ładne włosy, co oni mu zrobili? To jest niedorzeczne.
-Zabije was! Wszystkich, tylko się tego pozbędę!! - warknął, a raczej krzyknął. Patrzałam na jego włosy. Podeszłam do niego patrząc co miał we włosach.
-Niby jak ty sobie chcesz z tym poradzić? Oni dali ci roztopioną gumę, nie da rady abyś z siebie to usunął. - powiedziałam do niego - Jedyne wyjście to obcięcie tych włosów. - wskazałam dokąd trzeba obciąć. On spojrzał na mnie przestraszonymi oczami. Nie rozumiałam tego wszystkiego! Włosy były aż tak ważne, choć dla mnie też.
-Zabije was, lepiej stąd wypierdalajcie! - powiedział głośno. Oni tylko się śmieli. Podeszłam do blatu szukając nożyczek do obcięcia. Znalazłam nożyczki specjalne do obcinania włosów. Biedny będzie musiał się pożegnać z taką długością włosów.  Byłam pewna, że nie będzie zadowolony jak mu zetnę. - Weź te nożyczki. - odchodził ode mnie. - Nie oddam moich skarbeniek. - popatrzałam na niego otępiała.
-Ty chyba żartujesz? - zapytałam. - To tylko włosy z późniejszym czasem odrosną ci. Ułożę ci je ładnie, że będziesz ładniejszy od Deidary.
-Ej!! - fuknął brunet i blondyn.
-Fryzjer ci zepsuje, jak chcesz. To ja idę.. - odchodziłam. Jak tam sobie chce, nie będę się mieszała w jego kleistą fryzurę. Robi z tym co chce. Uśmiechnęłam się delikatnie. Wiedziałam, że na mnie patrzą.
-Dobra. - powiedział zażenowany. Popatrzałam na niego, nie wyglądał za ciekawie. Widocznie był bardzo przywiązany do takich długich włosów. Choć ja także byłam przywiązana, a dlatego, ze od urodzenia chciałam mieć długie włosy. Posadziłam go na krześle, a on był lekko zażenowany. Chwyciłam materiał zawiązując mu go na szyi. Miałam wszystkie przybory do modelowania jak i obcinania.
Obcięłam mu najpierw gdzie kończyły się kleiste włosy, które na pewno szczotką się nie rozczesze. Szczotka wplątana w włosy spadła wraz z włosami. Wszyscy dokładnie na mnie patrzeli jak skracała ciemne włosy. Szkoda ich było, ale co mogłam zrobić? Nic, zostało tylko skrócenie długości i wymodelowanie mu włosów.
-Sakura z pewnością spieszy ci włosy.
-Będzie jak pedałem wyglądał. - drgnął.
-Nie słuchaj ich. Po prostu mi zaufaj jeśli możesz. Ty zrobiłeś coś dla mnie, ja zrobię dla ciebie - powiedziałam do niego. - Będziesz przystojniejszy od Deidary i innych facetów. Kobiety będą na ciebie jeszcze bardziej leciały.
-Chce aby jedna na mnie leciała.
-Ona możliwe, że tez będzie. - powiedziałam do niego pewnie. Było mi tak dobrze, gdy słyszałam w jego głosie zadowolenie.
Obcinałam dalej modelując w różne strony. Musiał wyglądać przystojniej niż każdy inny mężczyzna. Fryzura musi do niego pasować, jak każda inna. Jest przystojny, więc wszystko będzie do niego pasować. Tył obcięłam na skos, z przodu zrobiłam większa grzywkę po obu stronach. Z jednej strony odłupże, a z drugiej parę pasemek krótszych.   Góry poszarpałam mu włosy. Dłuższe pasemka podkreślały jego rysy twarzy. Wyglądał jak dla mnie podniecająco… Wygaduje głupoty, ale tak naprawdę było.
Uchwyciłam pędzelek czyszcząc włosy z niego samego. Poszarpałam włosy by zbędne włosy opadły i jeszcze ładniej się ułożyły. Miał cały czas zamknięte powieki. Wzięłam materiał i szybko zebrałam zbędne włosy wyrzucając do kosza aby nie widział. Jego kumple patrzeli z niedowierzaniem to co zobaczyli. Ich oczy wyrażały zdziwienie. Kto by przypuszczał, ze smarkula umie tak obcinać podkreślając innym rysy twarzy. Chwyciłam lusterko i stanęłam przed nim.
-Proszę. - powiedziałam. Otworzył powieki, lecz był przestraszony. Najpierw spojrzał do tyłu. Jego oczy wyrażały oburzenie z powodu, ze sprzątnęłam włosy. Westchnął cicho. Wziął ode mnie lusterko i spojrzał na swoją twarz i fryzurę. Jego oczy się powiększyły, a potem się uśmiechnął delikatnie.
-Ja się tak nie bawię! - warknął Deidara - On nie może być ładniejszy ode mnie! To ja byłem przystojny zawsze, a On pociągający. Teraz ma jedno i drugie! - usiadł zakładając ręce na klatce piersiowej. Zaśmiałam się. Spojrzał na nich i uśmiechnął się. Wyglądał o wiele lepiej niż wcześniej, ale teraz ciężko mu będzie się przyzwyczaić. Przeszłam trochę dalej, na jego karku był tatuaż. Odgarnęłam delikatnie jego włosy. Miałam rację…  Wstał i uśmiechnął się. Do pomieszczenia wpadły trzy osoby. Popatrzeliśmy na ie.
-Sakura potrzebuje twojej pomocy - krzyknęły dwie przyjaciółki. Spojrzały po wszystkich i zatrzymały się na Itachim. - Wow! - wyrzekły ponownie razem - Seksowny… - zaśmiałam się. On tylko się uśmiechnął delikatnie będąc z tego jak najbardziej zadowolony. Trzecią osobą był nie kto inny i patrzał na Itachiego sparaliżowany.
-Ja pierdole. - usłyszałam z ust brata Itachiego. Popatrzał na niego - Ty wyglądasz bardziej… - nie dokończył tylko patrzał na niego sparaliżowany. - Sakura, do jasnej cholery! - warknął na mnie - Ty mu to zrobiłaś? Ja przegram z Nim, on będzie każda do siebie przyciągał.. - zaśmiałam się.
-O to mi chodziło. Ma być przystojny - posłałam mu uśmiech. Usiadł zrezygnowany na sofie wzdychając. Był lekko podenerwowany co spowodowało lekkie napięcie. Deidara także. Na brzuchu poczułam czyjeś ręce. Wyswobodziłam się z uścisku. Patrzałam na niego i odeszłam omijając. - Co chciałyście dziewczyny?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz