piątek, 13 lipca 2012

Rozdział pierwszy


Siedziałam na ławce przed szkołą i przyglądałam się drzewu. Był początek roku szkolnego. I przybywał nabór osób chcących się uczuć w tej opyziałej norze. Można było usłyszeć dźwięki świerszczy lub innych owadów będących blisko. Żar lał się z nieba. Żółta kula sprawiała ludziom wielki ukrop, byli tez ludzie starsi, który nie znosili tego upału. W moim przypadku było inaczej. Mogłabym tak cały dzień siedzieć i nic nie robić. Ale od jutra…
Matko gdy o tym pomyśle. O tych lekcjach, to skręcają mi się kiszki w środku. Jak to możliwe, że nadal tu siedzę? Ta Szkoła w końcu doprowadzi mnie do szaleństwa, chodź sama muszę przyznać, ze te lekcje mogą kręcić. Słucham wiele rzeczy co mówią nauczyciele, zapamiętuję. Jeśli rodzice dowiedzą się do jakiej szkoły mnie wysłali, to chyba padną.
Uniosłam głowę patrząc na koronę drzew. Liście bardzo delikatnie szumiały o siebie. A wiatr był ciepły dawał lekkie ukojenie.  To się przydawało. Bardziej przydało by się jakby były lody lub woda. To bardziej daje ukojenie. Przez dziurki po między liśćmi padały promienie słoneczne na moja twarz. Założyłam nogę na nogę.
Miałam na sobie czarną spódniczkę mini, białą bluzkę z większymi ramionami, a dekolt był spory. Odkrywał trochę piersi tak jak i pępek, którym maiłam kolczyk z zielonym kamieniem. Z tyłu na nerkach miałam tatuaż, miał wijący się kształt, i na wystającym czubku był motyl. Tatuaż był cały czarny. Tutaj każdy ubierał się wyzywająco, ale ja już próbowałam tego nie podkreślać. Na stopie znajdował się jeszcze jeden tatuaż, który zrobiłam sobie po przyjściu tutaj. Miał już jakieś kolory. Dwa paki kwiatów rozwinięte, łodyga plącząca się lekko we wszystkie strony, trzy listki. Dwa większe, jeden mniejszy i motylek, który jakby próbował usiąść. I białe szpilki. Pięć zapięć sandałowych, i suwak z tyłu, a szpilka jakby była z drewna. Było widać tatuaż. Wiem, że to jest oszpecanie się. Ale lubię mieć tatuaże. Dwa mi wystarczą. Więcej sobie nie zrobię.
Usłyszałam piski dziewczyn? Nie odwracałam wzroku. Jakoś nie było mi to pisane. Wiedziałam, ze to noworoczni. Nie wiedzą wielu rzeczy. A może zobaczyli chłopaków z drugiej szkoły?! Są przystojni nie ma co. Każda by się na niego rzuciła. Muszę przyznać, że nawet i ja bym to zrobiła. Oni maja haczyki na nas, a my na nich. Musimy na siebie uważać dokładnie. Wiedzą, że możemy ich wygryźć z branży. Dyrektorka z tamtym konkurują od zawsze. Tak jak mi opowiadały starsze dziewczyny.
Dotknęłam twardej okładki książki. Nie chciało mi się tego czytać. Odłożyłam ją na bok by pomyśleć o czymś innym. Obróciłam głowę w bok i zobaczyłam, że dziewczyny mi się przyglądają. Niektóre były pewne tego wszystkiego, że będą od wszystkich lepsze. Mogłam to po niektórych poznać.. Wszyscy czekali na dyrektorkę, która poda im opiekunów. Dobrze, że jestem dopiero w drugiej nie dostanę żadnej klasy pod opiekę.
Miałam to gdzieś.  Miałam dosyć tej szkoły, tych lekcji które wykraczały po za wymiar wszystkiego. Były też plusy, często były zabawy, na które zawsze chodziłam. Wcale nie uczyłam się, a byłam dobra w te wszystkie klocki. Dobrze, że praktycznie nie musimy na razie nic udowadniać. Chodź czwarta klasa będzie gorsza, gdyż trzeba będzie wszystko praktycznie udowadniać.
Westchnęłam.
Nadal wpatrywałam się w koronę drzewa. Na gałęzi drzewa świergotał ptak, w gnieździe były trzy małe ptaszki, które domagały się jedzenia. Szkoda tylko, że ja nie mam takiej opieki w rodzicach. Oni uważają, że jestem już dorosła i sobie poradzę we wszystkim. A tak naprawdę, wiem jeszcze, że nie jestem gotowa do dorosłego życia. Ta szkoła może mnie czegoś nauczy. Oby… Bo życie może dać w kość. Nie mogę temu zaprzeczyć.
Wstałam z ławki. Poprawiłam rzeczy, które były pogniecione. Odchodziłam do bramy wraz z książką. Tytuł był : „1000 rzeczy na temat flirtowania”. W końcu będę musiała to przeczytać, ale teraz wybiorę się do restauracji? A może nie, no trochę mogę pochodzić po mieście i tak nic mnie tu na razie nie czeka. Dosyć przeżyłam w wakacje terroru. Remonty, przeróbki tej budy. Te hałasy już mnie dobijały. Tydzień od tego mogłam odpocząć. Stanęłam przy bramie przepuszczając dziewczyny.
Zawiał przyjemny wiatr. Odgarnęłam grzywkę z oka i wpatrywałam się na przeciw legły budynek, który tak Tsunade nienawidziła. Dyrektorka ma swoje humorki. Lecz ich dyrektor tez ma, wygląda to tak jakby nie konkurowali ze sobą tylko chcieli zupełnie czegoś innego. Nie rozumiem ich czasami.
Podjechała pod bramę czarna limuzyna. No to teraz się zacznie od początku. Ten rok szkolny będzie piękny, znowu będziemy się użerały?! Oby nie. Nie chcę znowu jej podbić oka, a potem mieć karę w jakiejś izolatce. Szofer otworzył jej drzwi i z nich wyszła blondynka z niebieskimi oczami. Ubrana w mini fioletową sukienkę, na prawej piersi był czarny znaczek playboya. Jej szofer zamknął za nią drzwi. Zawsze konkurowałyśmy ze sobą, a nie mam pojęcia czemu. Popatrzała na mnie z wyższością.
-Popatrzcie kogo ja widzę. Sakura… - przerwała na moment - Powiedzmy że trochę się zmięłaś przez wakacje. Te dwa miesiące były dla ciebie dobre. Spędzałaś je tutaj. Na pewno nikt się tobą z naszych przystojniaków nie zainteresował, co? - zapytała ironicznie. Wykręciłam oczami z zażenowania. - Wiesz radzę ci się zacząć inaczej ubierać. Bo to.. - pokazała na mój strój - Zaczyna stawać się nudne. Stajesz się nudziarą jak zresztą twoje przyjaciółeczki też. - mówiła. Ona nic o nich nie wie, więc się nie powinna odzywać. Egoizm zawsze u niej działa. - Przywiozłam ci małą pamiątkę z Paryża. Spodoba ci się. - zaśmiała się. Zbliżyła się do mnie. Czułam jej ciepły oddech na szyi i uchu - To jest na erotyczne noce. Których ty z pewnością nie będziesz miała! - zaśmiała się i odeszła.
- To powiedziała dziwka! - uniosłam głos. To powiedziawszy ona odwróciła się i patrzała na mnie z pewnością. - No nie mów mi, że nie wiesz. Jeśli z każdym flirtujesz to każdy będzie cię chciał w swoim łóżku. Chyba o tym wiesz, staniesz się pomiotem wszystkich. Nikt cię już nie będzie chciał. - zaśmiałam się. Zawsze mieliśmy jakieś preteksty do kłótni. Lecz to jest głupie.
-A ty to co?
-Oj przepraszam mnie w to nie mieszaj. Nie jestem taka jak ty, a w dodatku ty to potrafisz tak zamotać swoim życiem. Zobaczymy kto będzie miał racje. - powiedziałam i odwróciłam się. Nie chciałam z nią rozmawiać. Będę musiała jeszcze poczekać na Hinate i Temari. One wiedzą co najlepiej zrobić. A może jeszcze nie? Będą chciały się z pewnością rozpakować, a ja będę im przeszkadzała.
Patrzałam na plac naprzeciwko. Był zapełniony chłopakami w wieku siedemnastu i osiemnastu lat. Wyglądało to fajnie. Teraz i oni dowiedzą się jak to będzie wyglądało, czego będą tak naprawdę się uczyli. Ruszyłam w stronę kawiarni, gdzie mogłabym sobie spokojnie czytać te rzeczy wszystkie. Idąc czułam delikatny wiatr we włosach. W ręku trzymałam książkę, którą powinnam dzisiaj do końca przeczytać.
Usiadłam przy jednym stoliku. Zobaczyłam ile mam pieniędzy. Wystarczyło na szarlotkę i kawę. Spojrzałam przed siebie, widziałam w drugim stoliku siedzących mężczyzn z szkoły naprzeciwko. Założyłam nogę na nogę i czytałam dalej treść ksiązki.
-Co chciała by pani zamówić?
-Szarlotkę i kawę z mlekiem i cukrem.
-Dobrze. Zaraz przyniosę… - powiedziała zapisując i odeszła. Wpatrywałam się w słowa. Kobieta postawiła mi kawę i szarlotkę. Podałam jej pieniądze. Miałam już z głowy płacenie. Zajadałam szarlotkę popijając gorąca kawą.
-Cześć - usłyszałam przed sobą baryton. Nie odzywałam się i nie podnosiłam głowy. Nade mną powstał cień, który zrobili mężczyźni. Nie przejmowałam się nimi czytałam dalej. - Co tam czytasz? - zapytał. Widocznie mnie znali. Pamiętam, ze ktoś tez został na wakacje u nich. Było to czwórka chłopaków. Wyrwał mi książkę. Popatrzałam na niego. Blond włosy mężczyzna z niebieskimi oczami. Inni tez byli z tej samej szkoły co on. - Tysiąc sposobów na temat flirtowania? - zapytał siebie. Popiłam kawę. Wpatrywałam się w niego poprawiając grzywkę. - taka dziewczyna czyta takie bzdury? - zaśmiał się. Poczułam dłoń na ramieniu.
-Puść mnie.
-Dlaczego? - zapytał przy moim uchu i ucałował szyję.
-Dlatego. - uderzyłam go z łokcia i prostego sierpowego. Masował sobie szczękę. Wyrwałam książkę z rąk blondyna i czytałam dalej.
-Sakura!! - usłyszałam krzyk z boku. Wstałam i spojrzałam się w tamta stronę była to blondynka w dwóch kitkach i granatowo włosa dziewczyna. Wyglądały pięknie. Mężczyźni odeszli ode mnie, a jeden z nich masował sobie szczękę. Powiedziałam już kiedyś komuś, że mnie się nie dotyka. - Co oni chcieli?
-Nic takiego. I tak długo nie rozmawialiśmy.
-Widać było - zaśmiały się. Przywitaliśmy się buziakiem w policzek.
-Gdzie byliście na wakacjach?
-Paryż - odpowiedziała Hinata
-Budapeszt - odpowiedziała Temari - A ty nadal tutaj? Czemu rodzice nigdzie cię nie wezmą?
-Ponieważ mówią, że powinnam spędzać czas z przyjaciółmi lub uczyć się jak najwięcej. A w szczególności boją się, że może być na nich jakiś atak i nie przeżyła bym tego wszystkiego. Boją się o wszystko co ze mną związane - westchnęłam ciężko. Oni nie rozumieją, że z życia też chcę mieć zabawę. Gdy ojciec został prezydentem, a moja matka jego prawą ręką to wszystko się poplątała. Nie maja dla mnie czasu. I tak nigdy go nie mieli, było im zawsze trudno.
-Nadal nie wiedzą?
-Nie. Nie powiem im. Wiem, że wasi już na pewno wiedzą, ale moi by to źle przyjęli i powiadomili o tym cały świat jaka jest ta Szkoła. Nie zważali by na nic. Nic by ich nie obchodziło. Wzięli by mnie stąd i była bym już daleko. - powiedziałam i patrzałam na nie. One uśmiechały się. Było pozwolenie powiedzieć o tym rodzicom jaka to jest Szkoła, ale nie miałam ochoty o tym mówić, bo załamali by się.  Ociągnęły mnie w stronę wyjścia. Szłam z nimi. Mijaliśmy ludzi rozmawiając.
-No a jak tam chłopacy? Słyszałam, że niektórzy zostali ze szkoły na wakacje. Widziałam się z nimi? - zapytała Temari.
-Widziałam i rozmawiałam. Dobrze, ze wtedy Tsunade nie było. Szału by chyba dostała jakby zobaczyła, ze rozmawiam jednym z nich. A wtedy akurat sprzątałam plac. - mówiłam. One zatrzymały się i popatrzały się na mnie zdziwione. Widać nie sądziły, że mogę sprzątać i robić różne rzeczy. Lecz trzeba było w końcu to zrobić. Byliśmy w parku spacerując i przyglądając się drzewom. Na jednej z ławek zauważyłam długo włosego  bruneta, który popijał napój gazowany A obok niego siedzieli i stali inni.
Westchnęłam.
Nie rozumiałam w połowie tych mężczyzn. Są dziwni, i nie patrzą na nic innego jak na ciało kobiety. A często Ino bywała w ich punkcie uwagi. By grzmocili ją całe dnie i noce. Ona była dla nich bóstwem, choć nie wiem czemu ten brunet jeszcze żadnej nie zaciągnął do łóżka.
-Sakura… -  usłyszałam głos za sobą. Obróciłam się szybko. Przede mną stał siwo włosy mężczyzna, który miał włosy ułożone do tyłu i na włosach masa żelu.
-Hidan..
-No proszę. Pamiętasz moje imię. - zaśmiał się i spojrzał na mężczyzn, który wpatrywali się we mnie. Rękę miałam na biodrze i wpatrywałam się w niego. Byłam bardzo pewna siebie, co zrobię i jak jeśli będzie chciał coś zrobić.
-Jak mogła być nie zapamiętać największego geja - powiedziałam pewnie. Dziewczyny zaczęły się śmiać, jak i mężczyźni. Byłam pewna, że go to zdenerwuje. Przegryzł wargę i uśmiechnął się. Nic mu to nie zrobiło. Nie mówiłam na niego tego często. - czego chcesz? Nie mam na ciebie czasu. - powiedziawszy to odwróciłam się z dziewczynami i odchodziłam. Nie miałam ochoty zamieniać z nim więcej słowa. Poczułam mocne klepnięcie w pośladki i śmiech. Odwróciłam się i zamachnęłam się. Trach. Uderzyłam go w policzek, i zamachnęłam się nogą uderzając w krocze.
-A to za co? - piskał jakby kobiecym głosem.
-Za twój egoizm. Powiedziałam już jeden raz i nie będę powtarzała się drugi raz.
-To powtórzymy to trzeci raz - zaśmiał się.
-Przeginasz! - podniosła głos. Podniósł się z ziemi. Wpatrywał się we mnie spokojnym wzrokiem. Mężczyźni się we mnie wpatrywali, tak jakby oczekiwali większego widowiska.
-Nie sądzę.
-teraz nie będę miła.
-A to byłaś? - zapytał śmiejąc się. Podszedł do mnie. Wpatrywałam się w niego. Chciał mnie chwycić, lecz byłam szybsza i przerzuciłam go do tyłu. Wiele o mnie mężczyźni nie wiedzą. Nie znają mnie na wylot jak innych. Ich można przejrzeć tak samo. Tak jak wszystkich przejrzałam oprócz jednego z nich. Uniosłam wzrok na nich i spojrzałam wściekle. Brunet patrzał na to obojętnie, chodź jakieś iskierki mogłam zobaczyć w jego oczach. Nie mogłam go rozszyfrować. Nigdy! Ciężki z niego typ człowieka. - Dziewice zawsze są słodkie! - usłyszałam podniesiony głos fioletowo okiego.
-Skąd pomysł, że ja… - pociągnął mnie. Znalazłam się na ziemi. Przygniatał mnie swoim ciałem. Wpił się w moje usta. Całował chaotycznie, nie miał kszty rozsądku co do całowania, może seks by nawet uprawiał codziennie.  Wepchnął swój język..
-Itachi jednak to zrobił, a ona nie reaguje. - zaśmiał się Deidara. Dosyć! Nie dam sobą tak pomiatać. Ugryzłam go w język. Odskoczył ode mnie i plunął w kafelki, jego ślina była czerwona. - Co jest? - wytarłam wargi.
-Obrzydlistwo. - wysyczałam do siebie. - Zabije go. - wstałam szybko i podchodziłam.
-Uspokój się! - krzyknęła Hinata
-Nie!
-Przestań! - złapali ją za rękę i odpychali do tyłu.
-Niech go szlag! - krzyknęła i oddalała się na własnych siłach. Miała po prostu go dość. Przeklinała jeszcze długą drogę.  usiadła zdenerwowana na ławce i przyglądała się fontannie, która tańczyła. Przymknęłam powieki i wsłuchiwałam się w szum wody.
-Sakura?
-Słuchajcie zostawcie mnie teraz sama. Wybaczcie, zobaczymy się w akademiku. Przyjdę za parę chwil. Chce tylko o czymś pomyśleć w samotności. Żadnych facetów, koleżanek. Chce posiedzieć sama. - powiedziałam. One nic nie odpowiedziały, chyba jedynie kiwnęły głowami. Odchodziły w przeciwną stronę gdzie byli mężczyźni. Popatrzałam w oddali na mężczyzn, którzy rozmawiali i śmieli się. Lecz jeden z nich nawet nie drgnął. Miał odchyloną głowę i wpatrywał się w niebo. Słońce grzało, czasami przykrywane białymi chmurami. Mężczyzna obrócił głowę w moją stronę i puścił mi oczko perskie, i lekko się uśmiechnął. Tylko chyba chciał abym ja to zauważyła? Dziwne. Patrzeliśmy siebie na chwilę. Odwróciłam wzrok, aby nie widzieć tych czarnych oczu.   Na moich nogach odbiła się piłka, którą złapałam po niecałej chwili. Dzieci patrzały na mnie niepewnie. Na pewno widziały co zrobiłam. Westchnęłam. Wstałam. Podeszłam do nich i wręczyłam im piłkę.
-Proszę - powiedziałam słodko. Poszarpałam go lekko po ciemnej czuprynie włosów. Odchodziłam.
-Proszę panią..
-Tak? - zapytałam odwracając się z powrotem do chłopaka w wieku miej więcej siedmiu lat. Musiał być z rodzicami, albo gdzieś blisko miał dom. Jego brązowe oczy wpatrywały się we mnie.
-Gdzie pani… no… - zaczął się jąkać
-Tamto? - zapytałam pokazując na mężczyznę. On kiwnął głową  - Nauka zajęła mi z dziesięć lat by to wszystko umieć i dopracować. Chodziłam na lekcje karate może dlatego tak mam. Uważaj na siebie - dotknęłam go w nosek i uśmiechnęłam się. Pobiegł w stronę dzieci, gdzie się bawili. Westchnęłam cicho. Wracać jeszcze nie muszę. Ale… Gdybym chciała iść do babci to okrężna drogą, koło nich nie pójdę. A z resztą, jutro mogę ją odwiedzić.
Usłyszałam dzwonek w telefonie. Uniosłam lekko spódniczkę i wyjęłam z rzepy, gdzie miałam przymocowane . Popatrzałam na wyświetlacz. Co oni chcą teraz ode mnie? Dwa miesiące minęły, a nie zadzwonili. A przed rokiem szkoły dzwonią. Typowe jak dla nich.
-Słucham
-Witaj, Sakura - usłyszałam ich głosy. Zmierzałam do akademika. Musiałam przejść koło mężczyzn, a nie chciałam. Trudno się mówi. Wytrzymam to. Jakoś nie chciałam przechodzić koło nich, coś mnie trzymało. Ale raz koziu śmierć. Uśmiechnęłam się delikatnie rozmawiając z rodzicami. - Jak tam w szkole?
-Dobrze. Nie narzekam jak na razie. A jak u was konferencja prasowa w Chorwacji? - zapytałam. Przez całe wakacje tam byli, a mnie nie chcieli wziąć. Jak zawsze! Tylko akademik, nawet przez dwa dni nigdzie nie wyjechałam.
-Nie narzekamy. Wszystko poszło dobrze jak na razie - odpowiedział ojciec. - Następnym razem cię zabierzemy.
-Nie potrzeba. Wolę siedzieć w akademiku. - powiedziałam delikatnie, chodź tak wcale nie było. Wiedziałam jaką chcą uzyskać odpowiedź. Zawsze mówiłam, ze wolę zostać w szkole, bo chcą mieć pewność że nic mi się nie stanie.
-To dobrze. - powiedziała matka - Musimy już kończyć. Życzymy ci abyś dalej dobrze się uczyła. - rozłączyli się. Schowałam komórkę. Zawsze mi życzą tego samego i co z tego mam? Przechodziłam koło mężczyzn… Zatrzymałam się na chwilę.
-Deidara?
-Co? - zapytał chamsko.  
            -Ino wróciła. - powiedziawszy to odeszłam. Tylko to chciałam zamienić z nim zdanie. Nic więcej. Słyszałam jego krzyki i popędził jak wiatr przed siebie. Lubił ją, a ona? Sama nie widziałam w tym chęci, ale chciałam aby się zdenerwowała. Myślałam teraz o tym jak wszystko zrobić. Oby już pierwszoroczniaki mieli wyznaczone swoje miejsca, bo nie chcę z nimi się uporać. Miałam nadzieję, że żadne z nich się nie zniechęci. Patrzałam na chodnik idąc nim. Chciałabym kiedyś chodź na dwa tygodnie gdzieś wyjechać.

~*~
Pierwszy rozdział.
Pozdrawiam.

3 komentarze:

  1. Hmmm...
    Nie za bardzo wiem, co myśleć o tym opowiadaniu. Ehh. Przeczytam dalej, ale nie obiecuję, że do końca.

    OdpowiedzUsuń
  2. co ty takiego robisz że twoje opowiadania tak wciągają? Boskie jak zawsze ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Nadal nie rozumiem czym jest ta szkoła, czego uczy. tzn. podejrzewam ale nie zostało wyjaśnione jednoznacznie

    OdpowiedzUsuń